Jak nauczyłam się NIE rezygnować ze strefy komfortu

preview_player
Показать описание
Dużo mówi się o przekraczaniu swojej strefy komfortu. Ale czy to zawsze dobry pomysł? Dziś o skrajnościach, które za młodu przerobiłam i o zdaniu, które wiele zmieniło.
⬇Linki ⬇
______________________________

______________________________

POMOŻESZ MI DODAĆ NAPISY DO FILMU?
Wystarczy kliknąć w trzy kropki pod filmem po prawej stronie i dalej w "Dodaj tłumaczenia", a potem spisać choć fragment. Mega Wam dziękuję za każdą najdrobniejszą pomoc!
______________________________

Muzyka: Epidemic Sounds
Sprzęt: Canon g7x + mikrofon Zoom H2n

Jeżeli spodobał Ci się ten filmik daj łapkę w górę! :-)
Рекомендации по теме
Комментарии
Автор

Teraz promuje się hasła "idź po więcej. Walcz o marzenia." A do tego dodaje się zdjęcie kawy, kwiatów na łóżko wśród poduszek. Walczymy przeważnie o komfort w większym luksusie.

TheJoanneczka
Автор

chetnie bym sluchala Twojego podcastu :D

ania
Автор

Świetny odcinek! Często istnieje taka narracja, że jeśli chcesz zrobić coś fajnego ze swoim życiem to konieczne musisz wyjść ze swojej strefy komfortu, czyli zrobić coś niezgodnego z sobą. A na podstawie własnych doświadczeń sądzę, że najlepsze efekty samorozwoju osiagam kiedy działam w zgodzie z sobą. Gdy wykorzystuję swoje naturalne talenty czy predyspozycje i je ulepszam, umacniam, a nie kiedy robię coś wbrew sobie. Wychodzę z założenia, że aby być fajnym człowiekiem nie muszę być kimś, innym, ale zrobić jak najlepszy pożytek z zasobów jakie dostałam.

stellajoy
Автор

Ja jeszcze dodam od siebie (jako osoba, która pracuje nad swoim lękiem związanym z komunikacją z ludźmi), że drastyczne wychodzenie ze strefy komfortu powodowało u mnie coś jeszcze poza ogólną rozsypką emocjonalną. Mianowicie wydawało mi się, że ponieważ udało mi się raz, czy dwa razy zrobić coś spektakularnego, to musi mi się to już zawsze potem udawać, co skutkowało jeszcze większym załamaniem, gdy tak się następnym razem nie działo. Uczę się cały czas, by stopniowo i uważnie przełamywać lęki. Dzięki za ten film, pozdrawiam!!

martad.
Автор

Dokładnie rozumiem ten problem. Miałam w swoim życiu okres, że totalnie przekraczałam swoją strefę komfortu, robiłam jak najwięcej rzeczy, wystawiałam się na sytuacje, które konfrontowały moje lęki. Po jakimś półtora roku takiego męczenia samej siebie stwierdziłam, że koniec. Wykończyłam swoją psychikę, czas odpocząć - posiedzieć częściej w domu, poczytać książki, pooglądać seriale, zadbać o introwertyka w sobie. Mija już jakiś rok odkąd dałam sobie na luz i pozwalam sobie mieszkać w swojej strefie komfortu, tylko że zaczęłam zauważać, że tamten burzliwy okres był czasem bardzo intensywnych i pozytywnych zmian we mnie. Czas życia w bańce komfortu zamknął mnie na zmiany, bo to właśnie te trudne i wymagające sytuacje najbardziej nas kształtują. Chętnie znów wróciłabym do tego intensywnego okresu, tylko w tym momencie brakuje mi odwagi, żeby znów wystawić się na taki dyskomfort psychiczny.

katarzynaserafin
Автор

Bardzo mądry filmik.
Mam poczucie, że mu już w ogóle zapominamy, kimś jesteśmy. Czyli ludźmi. Mamy wady, słabości, czujemy.

Deutschlike
Автор

Fajnie, że właśnie w tym całym "szale" na wychodzenie ze strefy komfortu i przekraczanie własnych granic, pojawia się taki głos jak Twój. Ja komfort mam żyjąc spokojnie i w stosunkowo dużej izolacji, ale zrozumiałam to dopiero po dlugim czasie, też pewnie za sprawą terapii. Wcześniej zarzucana zewsząd frazami typu "wyjdź do ludzi", "bądź bardziej otwarta" czy "rzuć wszystko i jedź na koniec świata" i w ogóle, że trzeba KORZYSTAĆ Z ŻYCIA, cały czas myślałam, że coś jest ze mną nie tak. No tak, wow, to jest życie pełne wrażeń, ale co w momencie, kiedy na samą myśl o dążeniu taką drogą robiło mi się słabo? Byłam jednym wielkim wyrzutem sumienia przez "niekorzystanie z życia". A prawda jest taka, że nie ma jednej definicji i każdy korzysta z życia na swój sposób, każdy też ma granice komfortu w innym miejscu. A więc można korzystać z życia siedząc w domu i czytając książki i posiadając jednego przyjaciela zamiast szerokiego grona znajomych. I to też jest ok :) Pozdrawiam i dzięki!

valjester
Автор

dziękuję za te mądre słowa! chyba się zatraciłam w tym drastycznym wychodzeniu ze strefy komfortu, bo mam ją bardzo wąską, wieeelu rzeczy się boję, takich których nikt "normalny" się nie boi, w związku z czym czasem najzwyklejsza rzecz to dla mnie takie dramatyczne wyjście ze strefy komfortu, w 90% takich przypadków dostaję bardzo pozytywny feedback, falę dobrych emocji i dumy, myślę sobie "i po co było się tak bać i stresować?", tak to jest że im bardziej coś jest szalone i tego nie chcę/boję się, tym bardziej jestem dumna że się udało, ale chyba są momenty kiedy powinnam sobie odpuścić... dziękuję! będę o tym myśleć :3

agaw
Автор

Dziękuję Ci za poruszane przez Ciebie tematy! Rzeczywiście u mnie tez często są te 2 skrajności. Ktoś mądry powiedział, ze przeceniamy to co możemy zrobić w najbliższym czasie a niedoszacowane, y tego co możemy zrobić w całym życiu - sztuka umiaru i małych kroków jest dla mnie bardzo trudna do przyswojenia :) Pozdrawiam!

Justynox
Автор

Prosto w serce. Ja właśnie uczę się dawać sobie prawo i swobodę do bycia przeciętną osobą x - nie budować poczucia wartości na niesamowitych dokonaniach, które będą mnie wynosić na wyżyny .... (tu można sobie wpisać losową sferę życia - na każdej przesadzalam)... i po prostu sobie żyć.

michalinamazurekpurtak
Автор

Dla mnie wyznaczanie granic też od zawsze było problemem, zresztą ciągle jest. Balansuję między wspomnianymi już stanami "tak, zrobię to, zmienię tamto", a "zostawcie mnie wszyscy w spokoju, niech nikt niczego ode mnie nie wymaga". Zawsze stawiałam i stawiam sobie bardzo wysokie i ciężkie do osiągnięcia progi. Fakt, osiągnięte dają dużo satysfakcji, ale jednocześnie bardzo eksploatują wewnętrznie. Jeśli przez dłuższy czas pozostaję w swojej strefie komfortu, albo nie sięgam jeszcze wyżej to czuję się, jakbym nic nie robiła w swoim życiu, nie rozwijała się. Ale trzeba czasu, żeby nauczyć się zauważać jak wiele już mam, jak wiele już osiągnęłam. Może właśnie tym punktem ogarniczającym nowe pomysły, są możliwe owoce tych działań. Dziękuję Ci Jolu, że mi to unaoczniłaś :) Retrospektywnie, rzeczywiście wiele moich celów było na to ukierunkowanych. Widzę też jednak ile już kolejnych "to do" jest jedynie "zapędem", a nie czymś, co miałoby zmienić moje życie na lepsze.


Dbajmy o siebie :)

aaangelicaa
Автор

Jolu, takie twoje filmiki o "tu i teraz" są najlepsze 😊

Anna-qqdf
Автор

Masz bardzo uspokajający i przyjemny dla ucha głos!❤

oliver
Автор

Zgadzam się w pełni - również po doswiadczeniach stopniowo rezygnuje z wychodzenis ze strefy komfortu w ramach szeroko rozumianej "produktywności" i "dawania z siebie 110%" co jest moim zdaniem nienaturalne i ciężkie dla naszego ciała a zwłaszcza naszej psychiki. Warto robić to co faktycznie chcemy - nawet jesli ktos moze to uznac za lenistwo i marnowanie szans - bo skoro faktycznie tego nie czujemy i to dzialanie oddali nas od siebie samych, jak to dobrze ujęłaś, myśle że po prostu nie warto

kasiamendyka
Автор

Tak jak kiedyś byłam w stanie robić dużo po za strefą komfortu tak dziś mam wrażenie że jestem mimozą źle znoszącą jakikolwiek stres. Być może moja psychika jest już tak styrana przeszłością, że przerastają mnie banalne rzeczy.

weronika
Автор

Bardzo mam podobne doświadczenia do Twoich. Też zawsze bardzo się spinałam, żeby zrobić coś dużym kosztem, to ktoś doceni to zaangażowanie, że tylko wtedy to dzialanie bedzie wartościowe, .kiedy będzie się lał pot, krew i łzy. Tylko, że później wypalałam się czułam złość, wpadałam w dołek. I rzeczywiście po terapii zaczęłam funkcjonować inaczej. Strefa komfortu jest dla mnie ważna. To jest dla mnie taka bezpieczna baza, gdzie odpoczywam. Oczywiście staram się rozwijać i próbuję tą strefę rozszerzać. Wychodzę, robię mały krok, oswajam się z czymś nowym ale jeśli potrzebuję odpocząć wracam do mojej bazy. W ten sposób ta strefa się stopniowo rozszerza, bo to co było nowe, po pewnym czasie jest oswojone i czuję się w tym bezpiecznie. Nie trzeba robic kroków siedmiomilowych, warto to robić swoim własnym tempem i nie bać się wrócić by odpocząć a potem iść dalej. To mi przypomina dziecko, które w mamie ma swoja bezpieczna strefe komfortu. Gdy jest zaspokojona ta jego potrzeba, zaczyna eksplorowac świat i oswaja go, stopniowo czujac się lepiej w nowych sytuacjach. Gdy się przestraszy biegnie do mamy, odpoczywa i znów rusza. Dla mnie w doroslym życiu jest tak samo tylko ta mamę mamy już uwewnętrznioną i nazywamy właśnie strefą komfortu :, )Kiedy słuchałam tego filmiku.poczulam.ulgę, bo to jest bardzo moje :, )

Maugosha
Автор

Jeszcze jakby umiec rozróżnic, których rzeczy nie robimy, bo jesteśmy leniwi, spoczęliśmy na laurach, zatraciliśmy się w wygodzie, a których nie chcemy robić, bo to dla nas realnie za dużo i zmuszamy się do jakiejś popularnej "walki o marzenia", które często nie są nawet naszymi marzeniami;) Ostatnio widziałam gdzieś jakiś popularny cytacik "Do things because of love, not because of fear" i to można odnieść do naprawdę sporej ilości rzeczy, np macierzyństwa: powinniśmy mieć dzieci, bo bardzo chcemy i to nasz cel, żeby przekazać miłość, a nie dlatego, ze: rodzina chce, boimy sie upływu czasu, czy boimy się, że coś tracimy - FOMO ;)

agens
Автор

Jejku potrzebowałam to usłyszeć. Czułam się jakbyś opowiadała o mnie. Dziękuję :)!!

kasiaberger
Автор

Ja mam dokładnie tak samo jak ty! A tak przy okazji to rzeczywiscie dobry pomysł, aby częściej nagrywać takie filmy. Bardzo umiliłaś mi poranną kawę :) Dziękuję!

annagilewska
Автор

Wow, ale fajny i mądry filmik! :) Interesujący i taki prowokujący do refleksji. :) Dla mnie nie jest to proste. Są rzeczy, które są dla mnie stresujące i których sama bym się nie podjęła, gdyby nie kogoś zachęta- np. prowadzenie dyskusyjnego klubu filmowego i jest to duży stres, ale i jakieś osiągniecie i coś w CV. No i kusi mnie by spróbować pewnych rzeczy poza strefą komfortu, żeby być taką "ogarniającą jak inni". Z drugiej strony np. trudną decyzją jest taki wyjazd na Erasmusa (choć nie wiadomo czy do niego dojdzie przez Brexit)- czy przekraczanie granicy komfortu przewyższa potencjalne korzyści, czasem chyba się to okazuje już w trakcie działania. :) Myślę, że mam ten sam konflikt- chętnie bym się zaszyła w strefie komfortu (ale po jakimś czasie dręczyłaby mnie chęć zmiany i rozwoju). Może właśnie złotym środkiem jest refleksja czy to minie i mojemu rozwojowi służy czy szkodzi bardziej i czy nie staram się przeskoczyć dwóch stopni naraz.

mariakopczynska