Kryzys Randkowania Pokolenia Z

preview_player
Показать описание
Pokolenie Z zmaga się z trudnościami w nawiązywaniu relacji romantycznych, co wpływa na ich zdrowie psychiczne i poczucie samotności. Media społecznościowe i nadmiar informacji o randkowaniu komplikują proces budowania związków. Spontaniczność ustępuje miejsca kalkulacji, a nadopiekuńczość rodziców i technologia ograniczają naturalne interakcje. Zamiast szukać idealnego partnera, warto skupić się na pracy nad relacją i docenianiu zwykłych ludzi wokół nas. Kluczowe jest znalezienie równowagi między świadomością potencjalnych problemów a otwartością na emocje i prawdziwe więzi.
►► Oceniając i komentując wspierasz kanał!
Рекомендации по теме
Комментарии
Автор

Jakie jest Twoje doświadczenie randkowania

Автор

31 lat here. Długie lata swipowania w aplikacjach, oczywiście w 90% bez skutku. Zbyt duży wybór zabija. Jak nie ta to inna i tak w koło macieju. Teraz jestem już mądrzejszy i przynajmniej widzę, co robiłem źle kilka lat temu i po zmianie podejścia przynajmniej częściej dochodzi do spotkań. Ale problem ogólnie jest wielopoziomowy.

Ogólnie ktoś nam sprzedał bajeczkę o tym, że najważniejsza jest kariera i edukacja. Z jednej strony cieżko się nie zgodzić - przecież ważna jest stabilizacja życiowa, poza tym tytuł magistra i dobra praca to przecież wyższy status społeczny i szansa na znalezienie sobie równie udanego życiowo partnera. Presja otoczenia robi swoje - więc ciśniemy tą naukę, studia najlepiej magisterskie, ale nawet licencjackie już zabierają parę lat. W międzyczasie pierwsze kroki w zawodzie, nie ma czasu na myślenie o związku, mówimy sobie że na spokojnie, przyjdzie na to czas. Jeśli się z kimś spotykamy to na chwilę, albo wcale - przecież wystarczy pornografia.
Ciągle stoi przed nami jakiś materialny cel - papier z uczelni, dobrze płatna praca, własne lokum. I tak sobie lecą lata i nim się oglądamy - zaraz wybija 30. Zaczynamy szukać kogoś - ale w tym wieku mamy już swoje przyzwyczajenia, z których ciężko zrezygnować, konkretne wymagania co do partnera - no i zaczynają się schody. Poza tym jak to tak poznać kogoś? Gdzie? Jedyna możliwość to praca, ew. przez znajomych. Są oczywiście imprezy na mieście, koncerty, wystawy... Ale ciężko tak zagadać do kogoś od razu z myślą o bliższym poznaniu. Bo jeszcze ta druga osoba pomyśli, że jesteśmy desperatami. I ta myśl - a co jeśli on/ona nikogo nie szuka, albo już ma? W dodatku przez wspomniane wyżej przyzwyczajenia i wymagania coraz mniej osób postrzegamy jako potencjalnych partnerów. Więc uciekamy w aplikacje, bo tam jest większy wybór, tam czeka na nas ten idealny partner. No ale nie. Spójrzmy prawdzie w oczy - tym aplikacjom nie zależy na naszym szczęściu, celem ich algorytmów jest wodzenie za nos i nakłanianie do wydawania kasy na abonamenty.

Pęd życia i błyskawiczny przesył informacji to jedna sprawa. Szybko się nudzimy, ciężko nam się zmusić do pracy nad czymś dłużej. A przecież związek jest taką rzeczą na lata, ba, najlepiej do śmierci. Przecież to dla coraz młodszych generacji myśl abstrakcyjna. Sam się na tym złapałem. Pisanie z dziewczynami za długo, bo człowiek nie randkował i boi się tego pierwszego spotkania. Rozmowa się wypala, myśl o spotkaniu umiera sama z siebie, problem załatwiony. Spróbuję z inną, może tym razem uda się zmusić do spotkania. Powtórz razy kilkadziesiąt.
Ale to już przepracowałem. Zacząłem wychodzić na randki. Okazało się, że nie jest tak źle. Owszem, pierwszy raz był drętwy. Ale był :) No i tak z randki na randkę powoli coraz luźniej. Wydawałoby się, że już za chwilę znajdzie się ta jedyna. Ale tu według mnie pojawił się kolejny problem.

Złapałem się tym razem na tym, że szukam tej idealnej. Takiej, która będzie perfekcyjnym odbiciem mnie. Z którą będę miał tonę wspólnych tematów i będziemy się we wszystkim zgadzał. Już nie mówiąc o wyglądzie. Teraz wiem, że takiej nie ma :) A nawet jeśli jest, to nie ma tyle czasu w życiu, żeby ją znaleźć i szkoda zachodu.

Tu kolejny problem, który jest powiązany trochę z powyższym. Aplikacje randkowe dają tak duży wybór, że odbija się to rykoszetem. Nie zależy nam, żeby skupić się na jednej osobie, z którą się już spotykamy. Na jej miejsce czeka już kilka kolejnych. Wystarczy, że odkryjemy jakąś wadę, znajdziemy odmienne zdanie na jakiś temat - po co skupiać się na tym, co łączy - mówisz nara i swipujesz dalej. Tymczasem z tej całej ogromnej ilości osób w apce tworzy się bezkształtna masa. Zanika pierwiastek ludzki - jest tylko wyścig o najbardziej atrakcyjne zdjęcia i najbardziej chwytliwy opis. Zapominamy, że nie jesteśmy sami w apce. Konkurencja nie śpi i kto najlepiej się zaprezentuje wygrywa. Cóż, trochę takie zachowania na poziomie "primalowym", więc można by powiedzieć, że spoko, przecież zwierzęta robią to po dziś dzień? Tylko problem w tym, że kiedyś rywalizacja panowała na poziomie lokalnym - podrywanie najładniejszej dziewczyny/chłopaka w klasie, na osiedlu co najwyżej. Dziś sky is the limit i mamy rzeszę chłopów śliniących się do garstki najładniejszych dziewczyn w aplikacji, które mogą być nawet na drugim końcu miasta. Nie wiedzą oni jednak, ilu ich jest. I zamiast skupić się na najbliższym otoczeniu, uśmiechnąć się do dziewczyny spotkanej w osiedlowym sklepie - wzdychamy do laski w apce, która ma 100 albo więcej takich samych wzdychaczy do niej. Moim zdaniem mocno to zaburza tworzenie związków, jeśli patrzeć na to wszystko w takiej skali makro. Celujemy w te najładniejsze/najprzystojniejszych, na czym cierpi masa trochę mniej urodziwych. A przecież mogą to być naprawdę osoby do rany przyłóż i idealne do przeżycia wielu szczęśliwych lat wspólnie. A mimo to przegrywają w starciu, bo nie są w stanie konkurować poprzez aplikacje, które na pierwszy plan wysuwają atrakcyjność profilu.

Kolejny problem to moda na indywidualizm, która trwa od dziesięcioleci i tylko się pogłębia. Jesteśmy coraz bardziej różni od siebie, każdy buduje swoje "ja". Mnożą się rozgałęzienia osobowości, poglądów, zainteresowań. Coraz trudniej znaleźć osobę, z którą znajdzie się jakiś wspólny mianownik. Coraz większa obawa przed tym, że przypadkiem się kogoś obrazi. Nie widzimy sensu zagadywać do losowej osoby na mieście, bo zaraz się okaże, że jest całkiem inna od nas i tylko tracimy czas. Kiedyś ludność szła mniej więcej w jednym, określonym kierunku i wpajane nam były idee, które nas spajały. Dziś mamy walkę o każdą jedną duszę, ci na lewo, tamci na prawo, jedni w górę, drudzy w dół. Przecież nie chcesz znaleźć partnera, z którym będziesz się ciągle sprzeczał o podstawowe sprawy. Ale przez to wybór robi coraz bardziej zawężony. Spośród 100 potencjalnych partnerów zostaje ci 20, którzy MOŻE pasują do ciebie, a i tak pewnie znajdzie się coś, co was zacznie dzielić. I najgorsze, że chodzi nawet o podstawowe sprawy dotyczące samego związku - ten nie chce ślubu, ta nie chce dzieci itp. Już na tym polu zaczynamy się dzielić, a jeszcze nie dobrnęliśmy do innych pól, mniej ważnych, ale wciąż potrafiących zaburzyć zbudowanie związku. Jesteśmy takimi samotnymi wyspami, na których jest pełno różnych atrakcji i bogactwa, tylko co z tego, skoro jesteśmy oddaleni od siebie o setki kilometrów.

Tyle się rozpisałem, a mam uczucie jakbym dotknął zaledwie wierzchołka góry lodowej. I obawiam się, że będzie tylko gorzej. Dopóki będziemy szukać drugiej połówki przez ekrany telefonów, dopóty problem będzie się pogłębiał. Zanika umiejętność rozmowy na żywo, spotykanie przez apki powoduje sztuczność spotkań, trzeba się naprawdę mocno napracować, żeby przerodzić je w spontaniczne pogawędki, co nie każdy umie. Coraz mocniej żyjemy w internecie i gdy przychodzi do poznania kogoś na żywo, zaczynamy mieć problem. Nie traktujemy zmatchowanych osób poważnie, przecież na ich miejsce jest 10 kolejnych, na pewno lepszych. Wpadamy w pułapkę, a lata lecą i jesteśmy coraz starsi, coraz bardziej zdesperowani i coraz bardziej wkurzeni na siebie albo przerzucający coraz większą winę na drugą płeć. Koło się zamyka i zatacza coraz większy krąg. Trzeba dużej pracy nad sobą, żeby to koło zatrzymać, ale sami wszystkiego nie zrobimy. Tutaj potrzeba jakiejś grupowej terapii na ogromną skalę.

jutubjuzer
Автор

Ktoś z was przyszedł tutaj poczytać komentarze, a nie koniecznie oglądać materiał ?

MichałMichał-il
Автор

"...masz pewność, że też kogoś szukają" - otóż nic bardziej mylnego, zauważalny % lasek na Tinderze jest znudzona swoim obecnym życiem i chcą być zabawiane xD

szihu
Автор

DO WSZYSTKICH załamanych. Nie wolno popadać w skrajności i samobiczować się. Jesteście każdy na swoj sposób cudownymi osobami i wyjątkowymi. Nie dajcie sobie wmówić, że do niczego się nie nadajecie, że świat do cna jest spaczony, że tylko pieniądz i insta wygląd. Jest masa cudownych ludzi zarówno kobiet jak i mężczyzn, ktorzy czekają na miłość. Co prawda oni wszycy są porozrzucani w tych zakątkach świata jak chabry i maki w zbożu, ale są!! Powodzenia dla wszystkich. Trzymam za Was kciuki❤

kjrxudh
Автор

Mam 28 lat, aktualnie w grudniu będzie 8 lat razem, mieszkamy wspólnie, za rok ślub.

Jestem magazynierem, wyglądowo byłem zawsze 4/5 na 10, raczej te wszystkie "mean girl" to się ze mnie śmiały, a nie na mnie leciały.

Klucz do znalezienia partnerki to dla mnie było nie napalanie się, że musze jakąś znaleźć, bo jak nie znajdę to jestem bezwartościowy. Zamiast szukać na tinderze czy badoo gdzie są albo zaburzone, albo szukające Brada Pitta, albo chcące podbić sobie ego, pierwszą partnerkę poznałem w szkolę, bo siedziałem na przerwach w bibliotece i czytelni - gdyż nie lubiłem hałasu. Co ważne, nie poszedłem tam z myślą związku, po prostu chciałem ciszy. Gadając z nią, też nie chciałem zrobić speedrunu relacji, nie śniłem o niej, ani nie miałem mokrych snów. Zależało mi na znalezieniu KOLEŻANKI do rozmowy.

Spędziliśmy razem 9 miesięcy

Z drugą partnerką było zabawnie. Byłem na wolontariacie i tam poznałem jej koleżankę. Podobała mi się, trochę smoliłem do niej cholewy, jednak ona mimo koleżeńskiej naleciałości nie deklarowała chęci zostania moją partnerką. Okej, rozumiałem, szanowałem, kolegowałem się. Któregoś razu z nią i kilkoma osobami z wolontariatu poszliśmy po "pracy" na miasto do pubu, oczywoście na przyczajce i na tymczasowym dowodzie osobistym, bo nikomu się go nie chciało sprawdzać. Tam poznałem jej koleżankę, co się dołączyła. Na początku okazało się że mamy ten sam humor, jakby ktoś naszego messengera przesukał, to tam szły ściany memów. W końcu po jakimś czasie ona do mnie zadzwoniła żeby wypaść razem, ja się zgodziłem i od tego czasu jakieś 2 tyg potem byliśmy parą.

Spędziliśmy razem blisko 3 lata.

Z moją obecną narzeczoną, poznałem się na studiach. Pierwsze relacje były takie, że ona mnie wkurzała. Ja siadałem taktycznie w ostatnim rzędzie i z boku by grać na laptopie, a ona siadała nieopodal, skupiając na naszej dwójce uwagę wykładowcy, bo też chciała pograć. Ponieważ trochę głupio było nam gadać, zrobiłem "czat" z zeszytu, po prostu prowadziliśmy konwersację jak na GG. Stykły zainteresowania, nerdowy charakter i lekka aspołeczność, no i się sparowaliśmy najpierw na randce, a potem w związku.

Mam wrażenie, że dziś każdy chce speedrunować relację, już na teraz. Na dziś. Jednocześnie nie mając nic do zaoferowania poza desperacją. A nic tak nie rozpala kobiecego serca jak zdesperowany facet xDDD Dlatego, jakbym dziś chciał poznać dziewczynę i stworzyć związek, to uderzyłbym na wolontariat który mi się podoba z myślą pobycia dłuższy czas. Może schronisko, może roznoszenie żarcia bezdomnym, a może szykowanie/wożenie palet na Ukrainę, albo partia polityczna. To nie jest ważne co. Chodziłoby mi żeby być w towarzystwie jak największej ilości ludzi, z którymi mam coś wspólnego. Dlatego studia/praca to też beznadziejne miejsce by kogoś poznać. Jeżeli jedynym co was łaczy jest chęć zdobycia papieru, lub chęć zarobienia na herbatę i ryż, to raczej nie zaskoczy.

Dobrze też, nie emanować tym że kobiety są złe. Po prostu odwróćcie rolę, czy chcielibyście być z dziewcyzną która gada o męskim gadzim móżdżku, że nie możesz więcej dostać niż ona w ciebie zainwestowała, i że relacja z tobą to bilans zysków i strat? No właśnie.

Dobrze jest też ją słuchać, i uczestniczyć w dyskusji którą ona zainicjuję. I nie pi... że ona ma płytkie tematy, bo nawet w czarnym scenariuszu, to gala freakfigtowa, nowe diablo czy też samochody wcale nie są ambitniejszym tematem niż serial na netfliksie, ploteczki gwiazd i podróże małe i duże. A większość kobiet, tych z realnego świata nie z tindera ma ciekawe tematy, światy którymi jest zafascynowana, tylko że jeżeli z buta stwierdzasz, że jej rola ogranicza się do bycia u Twojego boku, jako taki żywy inwentarz, to nie dziw się że pozostanie pewny żółty portal i proteza pod postacią reki.

KitchenBanana
Автор

Jak faceci z pokolenia Z widza dziewczyny z pokolenia Z to im się odechciewa i to nie dziwi xD

Kalisperaa
Автор

Proponuje przyjąć tą samą strategie co ja - poddać się, bo i tak się nie uda. No i przy okazji ile mniej problemów w życiu będzie 😉

rochxd
Автор

problem takiego randkowania jest taki że nie ma się żadnych emocjonalnych konsekwencji. Ludzie traktują się bardziej jako boty, zabawki które można zmieniać 10x na 1minute. Jeśli pierwsza wiadomość się nie spodoba albo będzie nudna to usuwasz matcha; w realnym świecie coś takiego nie przejdzie.

jeremiasz
Автор

Jest duzo komentarzy od mężczyzn, spróbuję napisać swoją perspektywę jako kobieta. Akurat jestem w zwiazku od 11 lat, ale mam duzo koleżanek i znam wiele historii. Aktualnie mam 27 lat, mój partner 29, poznaliśmy sie w liceum i bywalo lepiej i gorzej - aktualnie od jakichś dwóch lat jest między nami lepiej niż kiedykolwiek. Ciągłe wzajemne pielęgnowanie uczuć, dużo bliskości fizycznej, seksu i wartościowe rozmowy. Obie strony muszą chcieć i nie rezygnować z relacji jak coś zacznie kogoś wkurzać, tylko rozmawiać. Nas oboje oceniłabym na 6-7/10, wyglądamy zupełnie normalnie, ja mam 165cm wzrostu, on 174cm. Nie chodzimy na siłownię, nasza główna aktywnosc fizyczna to długie spacery z psem. Jestesmy zwyczajnymi NPC. Dzięki temu że poznaliśmy się będąc nastolatkami to przezylismy wiele wspólnych pierwszych razow - wiadomo seks, ale tez pierwsza wyprowadzka od rodziców, pierwsze prace, wspólne uczenie sie doroslego życia, codziennosci, gotowania, sprzatania i badania naszych granic. Myślę że dzieki temu tak bardzo trzymamy sie razem, jestesmy sobie bardzo bliscy. Mam wrażenie że im sie jest starszym to trudniej jest tworzyć relacje, bo każdy ma swoje rutyny, przyzwyczajenia i moze być problem any wpuszczać kogos do swojego świata lub iść na kompromisy.


Co do moich obserwacji wsrod koleżanek - jest im mega ciężko. Myślę że wiele z nich podpisałoby sie pod komentarzami od facetów tutaj, w ktorych piszą o samotności, o braku par na tinderze. Do tego jak juz jest para to często faceci wypisują ohydne wiadomosci, wysyłają zdj penisów i rzadko kiedy są zainteresowani stałą relacją, chodzi im bardziej o seks. Mam dwie bliskie koleżanki, które mają mężów i cztery ktore są singielkami. Te drugie mówią że jest dramat. Co prawda zbliżają się do 30-stki, ale niczego im nie brakuje. Nie są otyłe, nie są samotnymi matkami. Nie znam tez nikogo kto stworzył dlugi i dobry zwiazek z osobą poznaną na tinderze.

Uważam, że to nie jest tak, że to "tylko wina kobiet" lub "tylko wina mężczyzn". To jest złożony problem społeczny, podsycany przez rozpędzoną wojnę płci i media społecznościowe przyczyniające się do problemów psychicznych. Jest coraz wiecej kobiet nienawidzących mężczyzn i coraz wiecej mężczyzn nienawidzących kobiet - widac ich tu wyraźnie w komentarzach. Takie podejście z pewnością nie pomaga, a wrecz napędza wojnę płci i samotność. Spójrzcie ze masa ludzi nie probuje patrzec na drugą osobę jak na człowieka tylko od razu generalizują - a bo kobiety są takie, a mężczyźni tacy/ to wszystko wina kobiet, to wszystko wina mezczyzn itp. Obserwując media społecznościowe myślę, że jedną z najgorszych rzeczy jakie sobie zrobiliśmy jako społeczeństwo w tej kwestii to powszechne nazywanie mężczyzn "narcyzami", a kobiet "borderkami" i posługiwanie się określeniami "red flag" i "green flag". A gdzie jest miejsce na "yellow flag" - czyli jakieś zachowania nad którymi warto pracować w relacji, tak po prostu? Każdy z nas czasem zachowa się beznadziejnie, ma zły dzień, sprawi przykrość drugiej osobie, poniosą go emocje, hormony - to nie znaczy, że wszyscy jesteśmy red flagami. Warto ze sobą po prostu szczerze rozmawiać i o relację dbać na co dzień, słowem, gestem, zaangażowaniem. A stawiania diagnoz w internecie nawet nie chce mi się komentować. Mówię to jako osoba w wieloletniej relacji, która ma za sobą tysiące rozwiązanych konfliktów z partnerem. Jesteśmy z narzeczonym na etapie, że kiedy któreś z nas dłużej nie odbiera telefonu to zaczynamy martwić się o swoje wzajemne bezpieczeństwo, a nie o to czy ktoś coś kombinuje na boku (XD). I takiej relacji, pełnej zaufania i szacunku Wam wszystkim życzę. Życie bym za tego chłopa oddała, a nie jest żadnym giga chadem z memów czy inną sigmą. Nie raz widziałam go jak płacze lub jak jest emocjonalnie rozwalony np. kiedy stracił pracę. Byłam, jestem i będę przy nim i czuję, że on tak samo myśli o mnie, mimo, że nie jestem duperką z instagrama. Nie mam zlotej rady, ale chłopaki, którzy tu sie udzielacie - kobietom tez jest trudno i nie tylko Wy sie zmagacie z tak ogromną samotnością. Trzymajcie się.

shadycandy
Автор

Oglądam ten film, będąc w związku. Moją dziewczynę poznałem na studiach. Naprawdę nie sądziłem, że takie młode kobiety jeszcze istnieją. Nie oczekuje ode mnie pieniędzy, bo sama chce dojść do czegoś w życiu i mieć własne pieniądze (inteligencja i ambicja u kobiet jest ważna, bo rzadziej kierują się oportunizmem, w stosunku do mężczyzn), Mając 1.60 nie mierzyła od 1.80 w górę tylko mój 1.74 jej wystarcza, jest wrażliwą introwertyczką tak samo jak ja, angażuje się w związek, wspiera mnie i jest zła gdy nie chce jej mówić o swoich problemach, tak samo martwi się kiedy nie potrafi pomóc mi w moim problemie, ale zapewnia wsparcie emocjonalne, przy niej nie muszę ukrywać mojej wrażliwości i poetyckiej duszy itd... Jestem z nią naprawdę szczęśliwy, bo jak wcześniej wspomniałem - jest świetną osobą. Można powiedzieć, że znalazłem diament pośród cyrkonii. Ale nim ją poznałem, to byłem monodramatem. Depresja, myśli samobójcze itd. I nie twierdze, że miłość dla każdego będzie lekiem na wszystko, ale w moim systemie wartości zawsze figurowała na wysokim miejscu. Temat randkowania mnie aktualnie, nie dotyczy, to jednak nie pozostaje ślepy i widzę, jak wyglądają dzisiejsze relacje. Mam dosłownie wrażenie, że 90% dzisiejszych kobiet nie chce wnosić nic do związku, a ich oczekiwania tylko rosną, jakby żyły marzeniami, obserwowanymi na instagramie. Ja dzięki mojej dziewczynie nadal wierzę, że na tym świecie jeszcze są normalne kobiety i życzę wam wszystkim, żebyście się na nie natknęli. Zabrzmi to jak truizm, ale naprawdę wierzę, że skoro ja odnalazłem miłość, to wam też się uda, po prostu się nie poddawajcie.

novac
Автор

Gen Z to pokolenie które najwięcej o związkach mówi, ale najmniej ich przeżywa. Widzę to po sobie, że związki i relacje są ważnym elementem mojego myślenia - są w nim obecne prawie cały czas. Ale z drugiej strony zamiast robić coś w kierunku, z mojej perspektywy, poprawy tego aspektu życia to zajmuję sobie czas i głowę ciągłym szukaniem substytutów i dystrakcji, nie mówiąc już o ciągłym bombardowaniu przez bodźce z mojej bańki informacyjnej potwierdzające mój negatywny stosunek do relacji romantycznych. Te rzeczy nakładają się na siebie i, o ile na pewnym etapie sam się za to nie wezmę, wspierają tkwienie przez mnie w statusie quo i prawdopodobnie przełożą się na samotną resztę życia. Nie ukrywam, że jest to dla mnie wygodny mindset - ale im dalej w las, tym bardziej zaczynam się nad tym zastanawiać.

maksik
Автор

Lepiej umierać w samotności niż żyć z łajzą co tylko prowadzi Cię do grobu.

arekin
Автор

W ostatnim czasie jest prawdziwy wysyp YouTubo'wych programów randkowych. A każdy następny jest coraz dziwniejsza i coraz bardziej ogranicza się do wypinania wiadomo czego do kamery.

ZielonyAS
Автор

Chyba teraz jest taka mnogość zajęć, że ludzie po prostu wolą zająć się sobą i zrobić coś przyjemnego dla siebie niż zajmowaniem się rozwiązywaniem problemów, których by się nie miało będąc samemu.

kajubi
Автор

Aplikacje randkowe to największy ściek z jakim się spotkałem. Będę próbował dalej tylko już bez żadnego parcia jak wcześniej, że "O MUSZĘ SOBIE KOGOŚ ZNALEŹĆ ŻEBY NIE BYĆ SAM". No i jak już randkować to na jakiś spotkaniach czy czymś podobnym na żywo a nie przez aplikacje bo to tylko wyzyskownia pieniędzy

piotrpiot
Автор

Powody są 3 :
1. śmiesznie wysokie wymagania kobiet
2. brak szacunku do siebie i do drugiego człowieka kobiet
3. słabi psychicznie mężczyźni których powyższe 2 punkty zadowalają

domiiinik
Автор

ja 1988 rocznik, 36 lat i też mam kryzys. Nie mam przyjaciół, nie mam kobiety i nie miałem i zbliżam się do ciężkiej depresji. Kumpel co uważałem za najlepszego odwrócił się . Cierpię i ciągle kłuje mnie w klatce. Nie mam z kim pogadać ani nic. Uważają mnie za geja/ pedała, nawet ojciec, a ja po prostu mam blokady i nie wiem co i jak.

borzymirsowianin
Автор

23 lata: zagadanie do kogoś na żywo to bycie creepem. Ostatnio rozmawialiśmy z kumplami, wszyscy potwierdzili: ludzie w naszym wieku, zwłaszcza kobiety, ani nie chcą wchodzić w związek, ani uprawiać seksu

cityrocker
Автор

Nikt nie ma czasu na jakieś latania, umizgi, liściki, stania pod balkonem, żałosne serenady, itd.Teraz każdy chce szybko, krótko i na temat.

rexjanblachamalinowski