Abandonware - fikcja....a może nie?

preview_player
Показать описание
Fanpage:

Wesprzyj mnie na:

Siemano
Dziś słów parę na temat gier Abandonware. Czy coś takiego istnieje, czy ma rację bytu.
Zapraszam.

#abandonware #retro #staregry

Linki:

Salon Gier:

Obrażanie mnie, widzów, lub wyssane z palca oskarżenia = ban
Podobało się? Napisz komentarz, ewentualnie daj kciuka w górę, to olbrzymia motywacja! Zapraszam także do oglądania moich innych filmów.
Рекомендации по теме
Комментарии
Автор

Ale pokój! :D pod wrażeniem no i fajny temat poruszyłeś ! Jest POWAAAHHH!!! ^_^

WilkoGRACZ
Автор

Zostałem wywołany do tablicy więc odpowiem. Wiele razy się już wypowiadałem na ten temat ale zrobię to z chęcią ponownie. Zanim zacząłem pisać trochę o prawie autorskim poczytałem. No i okazuje się że gra komputerowa w polskim prawie w zasadzie nigdzie nie jest zakwalifikowana, więc ciężko dochodzić roszczeń autorom. W zasadzie można ją uznać za program komputerowy ale ten też w prawie polskim nie ma kwalifikacji. Więc nawet prawnicy nie bardzo wiedzą co z tym zrobić. Więc o ile programy/gry nowe można by jakoś próbować wyliczać straty autora to o tyle te starsze już ciężko. Z drugiej strony mamy reedycje starszych gier (choćby Retronics) które jednak czasem potrafią kosztować nieproporcjonalnie dużo to tego co oferują. Oczywiście KATEGORYCZNIE potępiam piracenie nowych tytułów bo w ten sposób strzelamy sobie sami w stopę (jak autor nie zarobi to kolejnej gry już nie wyda). Ale ściąganie starych gier które nie są już nigdzie dostępne myślę że powinno być zalegalizowane. Bo weź tu teraz zdobądź choćby polskie Franko. Osobiście byłbym za tym by powstała jakaś strona gdzie legalnie można byłoby pobrać dany tytuł za opłatą, nawet w wersji cyfrowej. Kasa trafiałaby do autora i wszyscy byliby zadowoleni. A póki co zostaje albo kupować oryginały z tamtych lat za miliony monet, albo 'abandonware'.

salongier
Автор

Niepełne podejście do tematu. Nawet jeśli "abandonware" nie jest sensu stricte dziełem osieroconym to istnieje coś takiego jak "zwyczaj" i "zwyczajowość" oraz przysłówek "zwyczajowo". Ten ostatni w przepisach występuje do określania sytuacji, kiedy nadmierna kodyfikacja byłaby absurdem, bo ludzie już w prawdziwym życiu wypracowali pewne wzajemne zachowania i umowy międzyludzkie. Trzeba tu wiedzieć, że człowiek i osoba to nie to samo, to różne terminy. Człowiek samostanowi i jest decydującym nadrzędnie. Osoba to fikcyjny twór prawny istniejący tylko na papierze, martwy, bez możliwości samostanowienia, za który, i o którego majątku urzędnik może decydować. Dzieło jest przypisane do człowieka, nie do osoby, chyba że człowiek zadecyduje inaczej. Osoba to tak jakby marka, a człowiek to faktyczna istota. Jeśli człowiek zdecyduje, że ma w dupie stare dzieło, a praw autorskich nie sprzedał nikomu, to ta jego decyzja jest nadrzędna. A dlaczego? Bo określone wartości w odniesieniu do człowieka podlegają ochronie, np. twórczość, wynalazczość, zdrowie, spokój. Jeśli ktoś stworzył dzieło komercyjne to tego dzieła tyczą się zarówno aspekty handlowe, jak i wartości człowiecze. Należy wiedzieć, że są to prawnie zupełnie różne zagadnienia. Jedno to handel i komercja, czyli bardziej kodeks cywilny, czyli przepisy stanowione dotyczące osób fizycznych i firm, a drugie to prawa człowieka i prawo naturalne, czyli de facto jedyne prawo, które ma prawo nazywać się prawem (reszta to tylko przepisy, a potoczne używanie nazwy "prawo" jest nadużyciem i wprowadzeniem w błąd).

Zatem jeśli jakiś człowiek ma pełnię praw autorskich i zdecyduje, że ma w dupie dane dzieło, czyli dobrowolnie rezygnuje z ochrony twórczości, głównie w ujęciu komercyjnym, to ta jego decyzja jest nadrzędna. To jest właśnie owo "zwyczajowo", które stoi powyżej przepisów, i które siłą rzeczy nie są w stanie przewidzieć każdej sytuacji życiowej, a i nie powinny utrudniać życia i umów międzyludzkich, tylko chronić twórczość. Ma tutaj też zastosowanie tzw. "wyrażenie woli". Jest takie coś w przepisach przewidziane. AFAIR 60-coś KC nawet o tym mówi. Nieistotne. U rdzenia chodzi o to, że wola człowieka jest zasadniczo nadrzędna i podlega poszanowaniu i ochronie. Czyli przepisy przewidują coś w określonym zakresie, ale i tak w przypadku woli autora jego wola jest święta i nadpisuje przepisy, o ile komuś tym nie czyni krzywdy lub szkody.

Zatem coś takiego jak "abandonware" nie musi istnieć formalnie, ponieważ furtka do samodzielnego decydowania autorów dzieł, co z nimi chcą zrobić, już istnieje i ta zwyczajowość umowy międzyludzkiej lub woli autora w tym zakresie jest nadrzędna w stosunku do ograniczonych przepisów. :)

Ochrona twórczości jednak polega też na tym, że dopóki autor nie wyrazi woli, że ma w dupie dane dzieło (wyrazić może nie tylko słowami) to jego twórczość podlega ochronie.

Jest to problematyka bliska problematyce zwarcia między prawem naturalnym a prawem admiralicji morskiej (czyniącym z ludzi towar, martwe twory - tzw. osoby), bo pojęcie dzieł osieroconych i jak autografować dzieła prawidłowo też jest omawiane w w/w temacie. Dlatego mogłem coś na ten temat powiedzieć. Ufam, że zrozumiale i interesująco. Apropos autografowania...

Podpis dajesz jak przyznajesz, że jesteś "pod pismem", czyli dane pismo ma nad Tobą władzę, a Twoja wola stoi niżej. Autograf dajesz jak zachowujesz pozycję zwierzchnika urzędników oraz nie zrzekasz się praw autorskich do dokumentu, treści. Warto wiedzieć, że w świecie wielkiego biznesu mnóstwo rzeczy jest skodyfikowane i to, że powszechnie o tym nie wiadomo nie oznacza, że to nie istnieje. Na przykład jest przyjęte, że każda rozpoczęta strona A4 dokumentu jest warta 50 Euro. W związku z tym, gdy napiszesz dokument do urzędu na 2 strony to stworzyłeś majątek intelektualny o wartości 100 Euro, nie licząc wartości Twojej pracy, bo jak Ci urząd dupę zawraca to zawsze możesz im wystawić rachunek za wymuszoną pracę na ich rzecz, gdzie nie mają z Tobą umowy o pracę, a że niewolnictwo w każdej postaci jest zakazane to i odszkodowanie zgodnie z tabelą odszkodowawczą za łamanie praw człowieka (istnieje taka, choć ładnych parę lat temu została skrzętnie pousuwana ze stron dot. praw człowieka). Wracając do tematu, jak nie autografujesz w konkretny sposób dzieła to jest osierocone i majątek intelektualny przechodzi na firmę państwową zwaną urzędem. Jak autografujesz to masz prawa do dzieła, ergo i do tego majątku intelektualnego. Bułek za owo 100 Euro w sklepie nie kupisz, ale zwiększa się osobista wartość wirtualna taka, jak majątek intelektualny właśnie. Zwiększa się też wartość rynkowa Twojego aktu urodzenia, używanego przez państwo pod zastaw pożyczek międzynarodowych. ;)

Reasumując, abandonware to umowa międzyludzka podparta na co najmniej dwóch filarach: nadrzędność woli autora nad przepisami, przewidziana w przepisach zwyczajowość umów międzyludzkich. Uwaga: domniema się ochronę twórczości autora, więc dopóki autor słowami lub czynem nie wyrazi woli, że rezygnuje z ochrony twórczości to dzieło za abandonware nie należy uznawać, nawet gdyby to kusiło. Jeśli prawa autorskie zostały sprzedane - sytuacja się komplikuje. Należy jednak odróżnić dzieło od tytułu (marki). Każdy komponent dzieła końcowego może mieć swoją osobną ochronę praw autorskich. Dlatego należy uważać. Jednak nie należy też negować abandonware, bo prócz przepisów jest umowa międzyludzka, która jest nadrzędna, a przepisach przewidziana i również podlega ochronie (wola, zwyczajowość).

Not-Negotiable-Autograph:
BY: CJWarlock
(c) 14.01.2022
All rights reserved.

CJWarlock
Автор

Fikcja nie fikcja ale póki nie zarabiasz na starym oprogramowaniu nie powinno być problemu. Ogrom inspiracji i samego postępu polega na tym, że podglądamy i poznajemy historię naszej cywilizacji... A w obecnym czasie komputeryzacja życia stoi na najwyższym poziomie w znanej nam historii. Kolejne pokolenia byłyby bez szans nam poznanie wymysłów ludzi z minionych dekad bez takiego abadonwarowania.

Almuric_of_Elwyn
Автор

Abandonware nie jest pojęciem prawnym oczywiście, ale definiowane jako "stare gry/dzieła, których właściciele praw z różnych powodów nie interesują się zarabianiem na nich a być może często sami nie wiedza że te prawa posiadają" określa pewien pokaźny zbór gier. A że w pewnym momencie może sobie przypomnieć i zacząć się interesować? No może, takie życie. Bycie abandonwarem nie jest dane na zawsze...

pd
Автор

Przypomniałeś mi wakacje jak w jednym z miejsc rozgrywki dla dzieciaków, zabrałem swoje maluchy do takiego pół otwartego pod wiatą salonu arcade a tam stał automat zbity z meblościanki, joysticki z aliexpress takie najtańsze i pandora box z wyrzutnikiem na monety hehe owszem musiałem zagrać bo bym sobie nie wybaczył 😁. Jednym słowem skradzione Romy arcade na emulatorze w miejscu publicznym i na dodatek na siebie zarabiają. W koło spaceruje patrol policji i pilnuje obiektu żeby czasem nie wynieśli właścicielowi tej meblościanki arcade 😆

jubei
Автор

Moim zdaniem: Dopóki na danych tytułach nie czerpie się korzyści majątkowych, to dla domowych potrzeb można korzystać z dobroci cyfrowej historii.
Właśnie dzięki temu niektóre pozycje pozostają wciaż żywe. Dotyczy to gier, muzyki czy filmów.
W przypadku np. kupienia oficjalnie jakieś pozycji cyfrowo, a po latach server z nią zostanie zamknięty, to się traci do niej dostęp i co wtedy...? Nikt się nie przejmie tym że kiedyś coś komuś sprzedał, a potem bezpowrotnie zabrał. W takich przypadkach należy szukać swego dla siebie gdzie się da, by dalej móc się cieszyć wspomnieniami w domowym zaciszu. Pozdrawiam!

Siachu
Автор

Prawdę mówiąc nie miałem pojęcia o zjawisku "abandonware" co z mojego punktu widzenia wygląda na zwykłe piractwo, tylko w usprawiedliwionym opakowaniu, przynajmniej dla tych którzy z tego korzystają. I tak jak wspominałeś w materiale, niech rzuci kamień ktoś kto z tego nie korzysta, tak samo i ja, choć od wielu lat staram się wspierać producentów gier, filmów i muzyki to wielokrotnie korzystałem i nadal korzystam z takiego Abandonware,
Bo niejednokrotnie, choć posiadam oryginalny tytuł, to łatwiej, szybciej i bezpieczniej jest używać takiej kopii zapasowej.😉

meanmachines
Автор

11:00 można mówić "kup sobie" żeby zagrać. Ale w ten sposób przecież w żaden sposób nie daję pieniędzy twórcy. To jest zwykły resell. Jeśli nie ma oficjalnego kanału kupna to nie ma kradzieży. Tyle.

Dezu
Автор

Kurde ja się pogubiłem, no to tak, łupię na romach, emulatorach, anbernicach, ale też zdobywam gry z legalnego źródła, my arcade, jakieś składanki retro na nowych konsolach, wyprzedaże cyfrowe, gry z drugiej ręki.Heh ale ze mnie wycieruch zasysam z każdej strony mocy 😜🤙

jarosawsmigielski
Автор

Nie fikcja, bo nie ludzie są dla prawa, tylko prawo dla ludzi. Abandonware to rodzaj umowy międzyludzkiej takiej, że autor wyraża słowem lub czynem wolę, że rezygnuje z ochrony twórczości. Wola i umowy międzyludzkie są nadrzędne do przepisów, o ile nikomu nie robią krzywdy. Są przewidziane w przepisach pod pojęciem np. "zwyczajowo". Zatem jakie, kurła, "nie istnieje"? ;)

Uwaga jednak, bo domyślnym stanem jest ochrona twórczości, a więc dopóki autor nie wyrazi woli, że ma dzieło w de, to nie należy przyjmować, że jest ono porzucone.

Not-Negotiable-Autograph:
BY: CJWarlock
(c) 14.01.2022
All rights reserved.

CJWarlock
Автор

Ja wszystko rozumiem i niemiałbym nic przeciwko jakbym mógł starocie legalnie kupić u twórcy gry a nie mogę. A ceny na allegro czy ebay często dziś wołają o pomstę do nieba. W przypadku gier amigowych na dyskietkach mogą nie działać i co mam sobie tylko zbierać Boxy?

VeloN
Автор

Przypomina mi się moja nauczycielka od fizyki: "Ty siroto Boża".

loocZz
Автор

Siema. Dobry odc. Jak i rozkmina🤔🤔🤔ze str. Nie korzystałem ale... 😉

majsterdydek
Автор

Stare gry z epoki są dostępne bez opłat w sieci - no problem :). Nowe, które wychodzą, kupuje. Tyle w temacie.., Przez ostatnie 2 lata wydałem ze 200$ na wersje cyfrowe (nowe).

painkillergko
Автор

Skoro używa się terminu abandonware, to znaczy, że on istnieje. Nie jest to jednak termin prawny. Kwestia sumienia też nie jest w tym przypadku jednoznaczna. Można odkupić od kogoś egzemplarz gry za 1000 złotych, ale wtedy ani autor, ani żaden właściciel majątkowych praw autorskich nie zarobi na tym ani grosza. Czy w takim wypadku mam czyste sumienie? Z jednej strony tak, bo jestem prawnie zabezpieczony przed ewentualnymi konsekwencjami. Z drugiej - nie do końca, bo właściciel praw autorskich zarobił na moim zakupie dokładnie tyle samo, ile w momencie ściągnięcia przeze mnie danego tytułu, czyli okrągłe zero.

Osobiście od dłuższego czasu sięgam tylko po oryginalne egzemplarze i gry dostępne w cyfrowej dystrybucji, chcę mieć zwyczajnie święty spokój. Oczywiście nawet gdybym ściągał gry zaliczane do "abandonware", to w momencie ich pojawienia się w legalnej sprzedaży (nie mówię tu o rynku wtórnym, bo na nim właściciele praw autorskich nie zarabiają) zapewne od razu bym je zakupił.

vicek
Автор

jesli wydawca wycofuj gre ze steama ea app automatycznie nie ma możliwości kupienia na przyklad f1 wszystkie czesci od 2010

artieniu
Автор

tak jest naprzyklad z nfs shiftami pro street

artieniu
Автор

Wyjaśnię jedną sprawę co do WHDload, Kupujesz tylko program z którego możesz korzystać. Oficjalnie niema żadnych praw autorskich do używania tego program z żadną grą oryginalną. I tu się robi konflikt pod tytułem zapłaciłem za program do łatwego korzystania z gier z dysku. Ale nie mogę legalnie korzystać z tego programu w 100% bo nie posiadam praw autorskich na modyfikację oryginalnych dyskietek z grami i programami.

RoniWorlds
Автор

ogólnie most wanted też drogi a ceny dla kolekcjonerów A jak widzę pudełko u Underground 2 to zaczynam śpiewać riders on the storm, poza tym gra jest już dziś darmowa podobnie pozostałe starsze części poza tym na Windows 10 11 nie odpalisz z płytą w środku ponieważ zabezpieczenie securome, zostało wyłączone przez m s Trzeba wgrać 1.4 i a i No CD ale dla samego kolekcjonera warto kiedyś miałem Need for Speed Carbon ale nie był mój niestety

artieniu