CZY JESTEM IDIOTKĄ? | CZYTAM PRAWIEK I INNE CZASY OLGI TOKARCZUK

preview_player
Показать описание
W konsekwencji #TokarczukGate i mówienia o strzechach i idiotach zdecydowałam się sprawdzić, czy jestem idiotką według standardów Noblistki, czy jednak mogę przeczytać jej książkę 😉

🐱 ZNAJDŹ MNIE:
INSTAGRAM | @catvloguje

FILM [X]:
- zawiera książkę (książki)/produkt otrzymane od wydawnictwa/firmy [ ]
- powstał we współpracy [ ]
- zawiera moją szczerą opinię [X] - zawsze 😉

Linki oznaczone gwiazdką (*) to linki afiliacyjne. Oznacza to, że jeśli zdecydujecie się na zakup z tego linku, otrzymam procent prowizji. Nie wpływa to w żaden sposób na cenę produktu.
Рекомендации по теме
Комментарии
Автор

Dawno temu przeczytałam "Dom dzienny, dom nocny" Pani Tokarczuk i bardzo mi się podobała, czytałam następne jej książki, oprócz " Ksiąg Jakubowych", których nie mogłam skończyć, dla mnie- zbyt zawikłana. Teraz czytam "Empuzjon" i na razie bardzo mi się to podoba. Nie należy przejmować się opiniami innych ludzi- jeśli chodzi o literaturę, trzeba samemu spróbować i poczuć czy jest "nasza", czy też podziękować i odłożyć. I tyle. O gustach, także czytelniczych się nie dyskutuje, każdy z nas ma prawo do swoich wyborów i sympatii czytelniczych. Nie wiem, czy Pani Olga Tokarczuk jest wybitną pisarką, ale mam poczucie, że Jej literatura wnosi coś do mojego życia i myślę o niej jeszcze przez jakiś czas po przeczytaniu. Ważne, aby w ogóle czytać. Kropka.
Pozdrawiam ciepło wszystkich moli książkowych.

annaklucznik
Автор

O wartości książki decyduje jednostkowo każdy czytelnik, a nie jej autor. I nie istnieje coś takiego jak "literatura wyższa", jest to sztuczny twór utworzony po to, żeby mieć dodatkowy argument do uznania się za człowieka lepszego i bardziej wartościowego od innych, czyli do ugruntowania czystego klasizmu i elitaryzmu.

Lupusrevelio
Автор

Na Olgę przychodzi czas, u mnie książki przeleżały 8 lat na półce. A mogę dziś powiedzieć że Bieguni to najlepsza książka jaką przeczytałem w ubieglym roku. Historie mocno rezonowały ze mną w tym momencie mojego życia. Także potrzeba czasu i odpuszczenia w szukaniu w prostocie i spokoju wielkich uniesień. Fajny temat poruszyłaś :) warto pamiętać o Tokarczuk i czytać w odpowiednim czasie.

michalbudzik
Автор

Szczerze, to po różnych wywiadach z panią Tokarczuk, które miałam okazje przez lata oglądać, odniosłam wrażenie, że jest nadętą, patrzącą na ludzi z góry kobietą, wierzącą w wielkość i nieomylność swojej "jakże wspaniałej" prozy. Z tego względu, a także z powodu legend o jej domniemanej wielkości i geniuszu jako autorki, nie miałam dotąd ochoty sięgać po jej książki.
Tego typu legendy odrzucają mnie nie dlatego, że boję się, że będę za głupia na daną książkę (wiem, że nie jestem), ale dlatego, że często trącą fałszem, pretensjonalnością i sztucznie nakręconym hype'em. Z mojego doświadczenia wynika, że w większości przypadków te owiane sławą książki, to tylko smutne wydmuszki.
Natomiast ostatnia sytuacja tylko tym bardziej mnie zniechęciła do zapoznania się z książkami tej autorki. Nie mam zamiaru sprawdzać, czy według pani Tokarczuk jestem, czy nie jestem idiotką, a znajomość i zrozumienie jej książek nie wpłynie na moją samoocenę. Natomiast to właśnie wygłaszanie takich kwestii jakie wygłosiła p. Olga świadczy o krótkowzrocznym idiotyzmie i arogancji typowej dla światka ludzi sztuki i literatury, gdzie co drugi przypadek to osoba przekonana, że jej dzieła zmieniają świat, nie są dla przeciętnych maluczkich i dla nic nie rozumiejącej szarej masy. -_-

vaka
Автор

Pod wpływem tego filmu postanowiłam się zmierzyć z książką, która przy dwóch poprzednich lekturach wywarła na mnie ogromne wrażenie - tymi wszystkimi elementami, które się na nią składają, tym światem trochę na pograniczu fantastyki i realizmu magicznego, czerpiącym z mitologii, tym, jak w krótkich rozdziałach udało się nakreślić tak szeroki przekrój postaci i - nomen omen - czasu, tym, jak niektóre z tych historii są naprawdę poruszające i tragiczne (Izydor i Ruta, chlip), i tymi dziwacznymi mistycznymi elementami. I trochę usiadłam z ambicją, aby wyrobić sobie w końcu jakąś spójną interpretację tego wszystkiego, tę, której tobie nie udało się dostrzec. Wnioski też mam ciekawe i inne niż się spodziewałam :D
Przede wszystkim, choć jakąś wizję chyba mam, to przy tej lekturze Prawiek wywarł na mnie zdecydowanie najmniejsze wrażenie. Głównie dlatego, że trochę się spieszyłam, pochłonęłam książkę na ras i skupiałam się mocno na próbie interpretacji, szukania fragmentów, które poparłyby moją wizję tego, co próbowała zrobić autorka i trochę w tym mi uciekło cieszenie się lekturą, smakowanie jej, wczuwanie się w postacie i zamartwianie ich losami. Ale mam nadzieję, że to przez warunki i cel, a następnym razem będę mogła się skupić na emocjach i przeżyć znów ten tekst.
To nie będzie chyba oryginalne, jeśli stwierdzę, że cała powieść zdecydowanie skupia się na czasie - zarówno tym podstawowym cyklu życia, od narodzin, przez rozwój, po śmierć, jak i na różnicach w przeżywaniu tego cyklu u różnych osób (Paweł, który zawsze chciał się rozwijać, osiągnąć więcej, skupiony na przyszłości i niedostrzegający teraźniejszości, przeżywa ostry kryzys wieku średniego i niezbyt potrafi pogodzić się ze starością i przemijaniem, Misia, która raczej żyła swoim spokojnym życiem, nie przeżywa takich perturbacji, Izydor, który jako osoba trochę na boku społeczeństwa nie przeżywa etapu usamodzielniania się i trochę przeskakuje etap dojrzewania, itd.), różnicach w relacji z czasem ludzi, roślin, miejsc, rzeczy, itd. I widzę jeszcze drugi laitmotiv, różnice w postrzeganiu nie tylko czasu, ale i świata u różnych osób, szczególnie próby ułożenia sobie jakiejś jednej, spójnej wizji świata, która zamieniłaby chaos zjawisk w coś spójnego - tu najjaskrawszy przykład to czwórki Izydora, ale też choćby religijna wizja świata u proboszcza, która sprawia, że widzi w rzece ucieleśnienie Szatana, albo ta wizja świata, która nagle się wykrystalizowała Kurtzowi, nim popełnił pewną dość paskudną rzecz (próbuję omawiać i nie spoilerować, pewnie daremnie).
Ale zdecydowanie z interpretacją największą zagwodką jest ta gra. Chyba najsensowniejsze wydaje mi się przyjęcie, że to jakaś wizja życia pośmiertnego, przechodzenie przez kolejne światy, w drodze ku jakiejś wielkiej niewiadomej. Co daje kolejną wizję świata - to tylko pierwszy świat stworzony przez Boga, pierwszy, z którym dane będzie się zmierzyć.
I nie ma tu jakiegoś wniosku z tych wszystkich wizji czasu, świata i jego porządku... Ale też nie mam poczucia, by miała być. Mam wrażenie, że ostateczny wniosek to właśnie to, że nie ma jednej wizji, że każdy z nas ma swój prywatny czas, i nie tylko my, ludzie, go mamy, mamy swoją z nim relację, która jest jednym z elementów kształtujących naszą wizję świata, w którym możemy się doszukiwać porządku - lub nie, i zupełnie go nie dostrzegać. A sama książka jest trochę próbą przedstawienia przeróżnych wizji po to, by można było dojść do tego, że mogą istnieć obok siebie. I totalnie rozumiem, jeśli dla kogoś takie podejście jest naciągane i przy tak ogólnym temacie da się je podpiąć do całej masy książek, które skupiają się na wielu różnych postaciach.
I totalnie rozumiem ten brak zachwytu, poczucie, że to było interesujące doświadczenie, ale trochę popis dla popisu... Bo to dokładnie moje wrażenia z "Ksiąg jakubowych". Doceniam przekrojowość, rozmach, intrygujący temat, jest tam też jakaś oś fabuły w postaci Jakuba, ale nie mam poczucia, by składały mi się te puzzle w jakąś całość, plus tamta historia zostawiła mnie o wiele bardziej obojętną niż Prawiek przy pierwszych czytaniach.
I w kontekście wypowiedzi autorki w sumie bawi mnie, że moja ogromna sympatia do Prawieku wynika bardziej z czasów, gdy czytałam ją o wiele bliższa tej cytatowej idiotce, z mniejszymi kompetencjami kulturowymi, i zachwycałam się raczej pojedynczymi obserwacjami (jak z tego cytatu o kobietach) i samą historią na bardziej podstawowym poziomie, jej tragizmem, tymi szerokim przedstawieniem różnych ludzkich losów i chlipałam nad tymi wszystkimi postaciami umierającymi w końcówce. I to było dla mnie o wiele bardziej wartościowe doświadczenie, niż te dość suche przemyślania z tej lektury. I mam nadzieję, że jak już te przemyślenia mam rozpracowane, to następnym razem będę mogła zostawić je gdzieś w tle i uruchomić bardziej wrażliwość i emocje. Nie mam pojęcia, jak to o mnie świadczy jako o czytelniczce.

marisanna
Автор

I dlatego wolę prostotę i wzniosłość twórczości Wiesława Myśliwskiego. Zupełnie inny kaliber autora i, po prostu, człowieka.

ohmymarie
Автор

pierwszą książkę Tokarczuk czytałam 25 lat temu, gdy dopiero przebijała się do świadomości szerszego grona czytelników. odebrałam ją jako piękną w formie, ale całkiem pustą w treści. stwierdziłam, że to nie dla mnie i przez lata nie wracałam. po noblu postanowiłam spróbować jeszcze raz. 25 lat to sporo; ja się zmieniłam, autorka się zmieniła, czasy się zmieniły więc może tym razem coś zaiskrzy. jak Ty sięgnęłam po prawiek. i było dokładnie to samo - niesamowita forma, ale cały czas w tyle głowy pytanie: po co to wszystko, jaki sens ma ta opowieść. nie ma sensu, nie ma drugiego dna. śliczne, ale puste w środku. wydmuszka. mijam się z tą twórczością, nie ma chemii, więc zwyczajnie szkoda mojego czasu. jest wielu innych autorów do odkrycia :)

inztomoe
Автор

Jeśli tak ma wyglądać "literatura wyższa", to ja wolę pozostać przy rozrywkowej oraz komiksach, gdzie jest więcej treści, a nieraz też przemyca się ważne tematy. Wiele razy próbowałem przeczytać książki Tokarczuk i nigdy żadnej nie skończyłem, bo jej pióro strasznie mnie nuży. Dlatego też nigdy żadnej nie oceniłem, bo ciężko ocenić coś, czego się nie przetrawiło w całości.

wpajeczejsieci
Автор

Przeczytałam trzy książki Olgi Tokarczuk. Myślę, że pewnym wyzwaniem jest umiejętność symbolizowania czytelnika żyjącego w świecie faktów i dosłowności. W moim odczuciu Olga Tokarczuk pisze o życiu w bardzo głębokim sensie. Nie jedynie przez pryzmat dosłownych wydarzeń, ale raczej życia jako wielowarstwowej struktury. Np. postać Kłoski z Prawieku może być interpretowana jako archetypowa wiedźma i ladacznica, której potencjał każdy nosi w sobie. W książce pokazane jest, że nie ma dla niej miejsca we wsi, co rozumiem jako metaforę tego, co obecnie często pozostaje w cieniu psychiki. Książka wskazuje na utracone możliwości i potencjalne konsekwencje takiej postawy świadomości. Nie ocenia a jedynie ukazuje mechanizmy, którym zostaliśmy poddani na przestrzeni czasów i pomaga nam odkryć jak wciąż są one żywe w nas. Mimo, że często sądzimy, że przeszłość już nas nie dotyczy.
Osobiście uważam, że warto czytać różne książki a teksty pani Tokarczuk, nawet jeśli nie będą dla nas w pełni zrozumiałe to na poziomie nieświadomym mogą wykonać swoją pracę.

magorzatarygua
Автор

Abstrahując od recenzji samej książki, powiedziałaś mega ważne dla mnie rzeczy. Dzięki tej nieszczęsnej wypowiedzi Tokarczuk dowiedziałam się o klasizmie w czytelnictwie, z którym to wielokrotnie się spotkałam i byłam skonfundowana, kiedy mnie dotknął, a nawet czasem sama brałam w tym udział (ja: fuj, jak możesz czytać "365 dni", też ja: ogląda ekranizację; hehe niech żyje hipokryzja z mojej strony). Te dyskusje uświadomiły mnie, jak niefajne jest dzielenie czytelników na lepszych i gorszych. Osobiście mam taki rozstrzał w czytanych książkach, że ciężko by mi bylo szybko wskazać listę ulubionych gatunków i wydaje mi się, że takich ludzi jest wielu. Można powiedzieć, że czytam dużo, ale dużo też książek zapominam, co zupełnie mi nie przeszkadza. Taka to ze mnie czytelniczka. Książek "wielkich" się obawiam. Boję się też komentować, że nie widzę w nich nic fajnego. Dla przykładu chciałabym bardzo przeczytać sobie "Czarodziejską górę" ale jednocześnie się boję, że to takie wspaniałe i mądre, a ja co? Nie polubię? Nie zrozumiem? No przecież coś ze mną musi być nie tak, skoro się nie zachwycam.

Oraz tak, też zauważyłam ogrom recenzji, które mówią, jakie coś jest głębokie i wielowarstwowe, ale jednocześnie nie piszą konkretnie, co takiego głębokiego w tym było. Sama pewnie też tak czasem mówię o książkach, zdecydowanie muszę przestać, chociaż wiem z czego takie ogólniki wynikają. Ja się boję krytyki, że ktoś mi wytknie, że piszę głupoty, że ta książka wcale nie była o niczym takim.

Wychodzi na to, że jestem czytelniczką bardzo przestraszoną :D

ByMagdalena
Автор

Dzięki za ten film, za ten eskperyment wymagający wysiłku i dobrej woli. Daaawno temu (ponad 20 lat temu w liceum) czytałam podróż ludzi księgi, pamiętam że mi się podobała, ale jestem pewna, że niewiele z tego naprawdę rozumiałam, na pewno już nic nie pamiętam. Ale takie prawo młodego czytelnika, że chłonie wszystko nowe, niekoniecznie rozumiejąc wszystkie konteksty. Potem próbowałam czytać Księgi Jakubowe i nie mogę powiedzieć, że mi sie nie podobały, ale jakos znużyly, czytałam powolutku nawet odczuwając przyjemność, chwilami zachwyt językiem i coraz rzadziej po kilka stron az w końcu po prostu o niej zapomniałam, nie dobrnąwszy nawet do połowy. Teraz zaczęłam Empuzjon, mając świadomość, że przydałaby się znajomość Czarodziejskiej Góry, której nie czytałam i znów mam to wrażenie- kiedy czytam, jest ok, ale nie wiem do czego to zmierza, nic mnie do tej ksiązki nie woła, kiedy ją odkładam. Cóż, zobaczymy, na razie jeszcze nie porzucam ;-) Możliwe że zmobilizuje mnie do sięgnięcia po Manna? może wtedy zrozumiem więcej z jednego lub drugiego ;-) Znam smak rozczarowania i poczucie zagubienia po książkach, które powinny mi się podobać (bo teoretycznie lubię tego typu literaturę, bo wszyscy wychwalają pod niebiosa)- ostatnim takim spektakularnym rozczarowaniem były Cudze Słowa Wita Szostaka. Cóż, Tokarczuk mnie przynajmniej tak nie frustruje, jak zrobił to Szostak. Zaczynałam dwa razy, brnęłam na siłę szukając sensu, denerwując się i złorzecząc, miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno (ale wyrzucanie pliku z kindla nie daje takiej satysfakcji, a samego kindla jednak szkoda ;-) ). Po tej książce dopiero czułam się idiotką! ;-) na pewnym etapie chciałam już chociażby zrozumieć dlaczego podoba się innym, zrozumieć czego ja w tym nie widzę, że mnie nie zachwyca a złości? W końcu pogodziłam się z faktem, że to nie jest książka dla mnie, choć do dziś jest to moje największe wtf ;-) i z jednej strony chciałabym spróbować z inną pozycją tego autora, ale chyba musiałabym ją czytać incognito ;) tzn nie wiedzieć, że to jest jego książka, nie znac tytułu, bo samo wspomnienie mąk z cudzymi słowami podnosi mi ciśnienie i autor nie może liczyć na moją pobłażliwość ;-)

MrouhAga
Автор

Ok, to tak pokrótce, główne kwestie poruszone w tej książce: życie kobiet, niepełnosprawność (Izydor), dojrzewanie (Misia), bycie ojcem (Michał i Misia), śmierć, naturalistyczny obraz wojny (przykłady: gwałt na młodej dziewczynie, stosunek seksualny z kozą, który też nie jest zawarty w książce dla funu) sprzeciwiający się wyidealizowanym, patetycznym narracjom o wojnie i heroicznej śmierci podczas walk, których pełna jest polska literatura, życie na prowincji, religia, zwierzęta jako ludzcy przyjaciele ("psowie" Florentynki). Nie jest to powieść pozytywistyczna, w której łopatologicznie pisarz powie Ci, co masz myśleć, ale to nie znaczy, że nic z tej książki nie można wynieść. Pozdrawiam serdecznie.

katarzynakrol
Автор

Moja przygoda z książkami Olgi Tokarczuk zaczęła się kilka lat temu od " Opowiadań bizarnych ". Bardzo się bałam ale postanowiłam spróbować. Zmęczyłam kilanaście stron i odłożyłam na półkę. Kilka miesięcy temu wyciągnęłam ją keszcze raz i pochłonęłam w ciągu dwóch dni. A potem przeczytałam ponownie . Mogę śmiało powiedzieć, że na każdą książkę przychodzi właściwy czas. Teraz zaczęłam "Prawiek..." i jak dotychczas bardzo mi się podoba. Może nadszedł möj czas na utwory Olgi Tokarczuk.

ewabanderonek
Автор

Bez przygotowania się Prawieku w pełni nie zrozumiesz albo przynajmniej wiele ci umknie, choć żadnej szczególnej wiedzy nie trzeba tutaj mieć. To książka pod kilkoma względami wybitna, najlepiej wcześniej sobie coś o niej sensownego przeczytać. Kiedyś widziałem w TV wywiad z jednym polskim pianistą, w Buenos Aires, tuż przed koncertem, i pamiętam jak powiedział, że on sobie doskonale zdaje sprawę z tego, że na tej pełnej sali będzie ze dwadzieścia osób, które będą wiedzieć, co on tak naprawdę robi. Pytanie, czy reszta jest idiotami? Otóż, w pewnym sensie tak. Muzycznymi idiotami jak najbardziej, a muzyka dla nich jest fajna, bo coś tam fajnie komuś brzmi. Tutaj niestety, przygotować się jest trudniej i mało komu się chce, bo ostatecznie wystarczy że coś ładnie, miło pinka. Te dwie godziny z grubsza jakoś się usiedzi, ale już przy niezrozumiałej za bardzo książką trzeba wykazać się dłuższą cierpliwością i włożyć zatem większy wysiłek, żeby dobrnąć do końca. Na poziomie literatury jest jednak łatwiej, bo łatwiej uzyskać dobrą, fachową informację, którą będziemy w stanie zazwyczaj zrozumieć i jakoś, a może i całkiem nieźle, możemy dzieło ogarnąć. Nawet Ulissesa. Z dziełem muzycznym będzie o to trudniej, bo już sama materia trudniejsza do ogarnięcia. Zatem trzeba przyjąć do wiadomości, że w wielu dziedzinach jesteśmy idiotami albo coś blisko tego. Matołami. Ale jak komuś zależy, to może się postarać, żeby złapać więcej. Czasami, a nawet często, warto. A jak autora atakują, to może im się czasami złośliwie odgryźć, tylko czy to ma sens? Wątpię.

dariuszmarszaek
Автор

Zgadzam się z twoim podsumowaniem :) Klasyki mają to do siebie, że zawsze znajdzie się w nich treści, które można przypisać na plus oraz na minus w ich odbiorze. Sama często sobie zadawałam pytanie czy można krytykować klasyki literatury i uznałam, że jest to słuszne, kiedy wyraża się krytykę na temat danych wątków i elementów książki a nie w formie bezpodstawnej krytyki całości. Klasyki tak jak inne gatunki literackie są kierowany do ludzi i oceniane pod względem emocji jakie wywierają na czytelnikach więc czemu każdy nie może mieć o nich innego zdania w zależności od życia jakie wiedzie :)

nataliesagittarius
Автор

Zbierałam się do książek Tokarczuk długo, właśnie ze wspomnianego przez Ciebie strachu, że są przeintelektualizowane i nic nie zrozumiem. W bibliotece przejrzałam kilka i ostatecznie padło na "Prowadź swój pług przez kości umarłych" i jakież było moje zdziwienie, że rozumiem co czytam 😃. Nie skończyłam jej jeszcze ale podoba mi się styl autorki. Mam ochotę na "Empuzjon" . Bardzo podobał mi się Twój dzisiejszy film i puenta. Pozdrawiam 😉

gabrielastrojna
Автор

Przepraszam, mną nie wstrząsnęła.
Wręcz uznałem jej słowa za komplement.
Jestem dumny, że zostałem okrzyknięty idiotą przez ten kołtun.
Cieszę się, że nie muszę czytać, ,dzieł" tej, ,wybitnej" yntelygentnej noblistki.

Jeżeli jej literatura, to literatura wyższa, to boję się myśleć co gorszego może nas spotkać.

dawid
Автор

Tokarczuk w swojej wypowiedzi wcale nie określiła kto może czytać jej książki a kto nie, tylko powiedziała o tym do kogo kieruje swoje książki pisząc je, skoro autorzy obyczajowych erotyków mogą nazywać sie wielkimi pisarzami to dlaczego ona nie może określać swojej twórczości

Taklubie
Автор

Odnośnie tego, że, ,nie każdy czytelnik będzie dla każdej książki" - studiuję polonistykę, więc mam jakieś, ,zaplecze kulturowe", rozumiem sporo kontekstów, mam po prostu w jakimś stopniu ten bagaż teoretyczny i też się boję współczesnej literatury, ,wysokiej". Po prostu mam wrażenie, że jakoś od połowy XX wieku pisarze bardzo poszli w eksperymenty z formą, stylem pisania, a to jest dla mnie męczące i przytłaczające. Zasadniczo (bo wiadomo, że klasyki też się mogą czasem po ludzku nie podobać i to nic złego ;)) nie mam problemów z czytaniem literatury klasycznej od Homera do Wyspiańskiego, natomiast większość tych, ,wysokich" tekstów dwudziesto- i dwudziestopierwszowiecznych mnie odstrasza XD Więc tak, nawet jeśli czyta się książki uważane za wybitne, kultowe, ambitne, itp., to w tych pojęciach mieści się tak dużo różnych tekstów, że zawsze część albo nam się subiektywnie nie spodoba, albo wręcz budzi takie odrzucenie i strach :)

Akurat książki Tokarczuk były dla mnie wyjątkiem w tej kwestii, , ,Prawiek" bardzo mi się spodobał i uważam, że jest przystępny i dość lekki, , ,Księgi jakubowe" - trudne i bez zwartej fabuły, ale bardzo doceniam za próbę oddania głosu tym warstwom społecznym, o których się w naszej historii nie mówi, a od których wywodzi się większość Polaków, , ,Dom dzienny, dom nocny" i, ,Bieguni" to też takie dość przystępne zbiory różnych opowieści, na razie jedynie, ,Annę Inn" zakończyłam z myślą, że nie wiem, o czym to jest i do czego dążyło XD Nie wiem, jak po tej sytuacji spojrzałabym na jej książki i też nie za bardzo chcę się do tego odnosić, bo również poznałam te słowa z mediów, opatrzone szerokimi komentarzami od obrońców i krytyków i w tym wszystkim nie wiem, jak sama bym na to spojrzała.

katarzynalisowska
Автор

Nie boję się sięgać po książki, czytam każdy gatunek, każdy rodzaj, czytam wszystko od klasyków i wysokich lotów książek aż po te "śmieciowe", nie przeraża mnie nawet grubość czy forma. I nie obchodzi mnie zdanie innych. Jestem już za stara na to żeby się przejmować opiniami randomowych ludzi z internetu, których nigdy na oczy nie zobaczę, na temat książek, filmów czy muzyki. Wypowiedź Olgi Tokarczuk mi zwisa szczerze mówiąc. Nie dotknęła mnie w żaden sposób, ale rozumiem, że innym mogło zrobić się przykro. Niczyja opinia nie spowoduje, że przestanę czytać czy że będę się wstydzić tego co czytam a czego nie. To tylko moja sprawa po co sięgam. Jeszcze nie czytałam nic tej autorki ale zawsze bardzo chciałam, na razie kupiłam "Prowadź swój pług przez kości umarłych" i zostawiam sobie na jesień. A ciekawią mnie wszystkie jej książki, a jej wypowiedź nie zmieniła mojego zdania ani chęci do sięgnięcia po jek twórczość, tak czy siak coś przeczytam. A czytam książki i dla przyjemności, rozrywki i dla doświadczenia literatury, zapoznania się z dziełami i obcowania z pięknym językiem, bo lubię poetycki język, lubię opisy miejsc itd . Także, nie boję się sięgać po książki. Mam ochote to czytam i tyle. :)

MegaKotylion