filmov
tv
Rajd Pttk Wiercipięty Szczecin Rzędziny -Tanowo

Показать описание
ELIZABETH VON ARNIM . Życie tej Angielki ułożyło się w niezwykle interesującą powieść. Nazywała się Mary Annette Beauchamp. Urodziła się w Nowej Zelandii w 1866 roku jako piąte dziecko angielskiego kupca.
Miała 25 lat, skończone studia muzyczne i kompleksy, jako że czuła się już nieco lekceważoną w towarzystwie starą panną, gdy we Włoszech poznała starszego o piętnaście lat wdowca, byłego oficera pruskiej kawalerii Henninga von Arnima. Był on jedynym synem Harry’ego grafa von Arnim-Suckowa i Elisabeth Louise von Prillwitz, córki z morganatycznego związku księcia Augusta von Preuβen i polskiej, jak twierdzą niektórzy biografowie, tancerki Auguste Arendt.
Nazwisko Prillwitz pochodzi od nazwy miejscowości w zachodniopomorskiem, podarowanej przez księcia babce Henninga. Dzisiaj nazywa się ona Przelewice i słynie z pięknego ogrodu dendrologicznego. Arnim oświadcza się May, ku radości jej rodziców. Po ślubie Elizabeth zostaje hrabiną. I wszystko się odmienia. „Jak tylko wzięli ślub, zmieniło się zachowanie Henninga w stosunku do angielskiej żony. Była już jego własnością – Niemką”, pisze jej angielska biografka. Być Niemką to znaczy nie myśleć samodzielnie i nie narzekać, o czym też wkrótce boleśnie przekonuje się młoda pani Arnim, gdy „z moralnego i patriotycznego” powodu odmawia się jej narkozy podczas dwóch pierwszych bardzo ciężkich porodów w Berlinie. Wie, że mąż oczekuje od niej jednego: by była prawdziwą pruską żoną i urodziła mu syna. W otoczeniu berlińskiej rodziny męża czuje się samotna, nieszczęśliwa, tęskni za swoimi bliskimi, których zostawiła w Londynie.
Aż nadchodzi ten dzień – 18 marca 1896 roku. Na szczecińskim dworcu, który do dzisiaj niewiele się zmienił, wysiada z pociągu hrabina von Arnim i jej mąż. Czeka na nich powóz, którym jadą do pomorskich włości hrabiego, do wsi Nassenheide (dziś Rzędziny). Do zwyczaju należy, by nową szkołę otwierała żona dziedzica. Później Elizabeth idzie na samotny spacer do opuszczonego ogrodu. „Nie wiem, czy to zapach mokrej ziemi a może zbutwiałych liści przypomniał mi nagle dzieciństwo i wszystkie szczęśliwe dni, które przeżyłam w ogrodzie (…) Wczesny marzec, szare, spokojne niebo i brunatna cicha ziemia; nagość i jakiś smutek na dworze w tej wilgoci i ciszy, ale ja tam stałam w dziecięcym zachwycie pierwszymi powiewami wiosny i pięć zmarnowanych lat opadło ze mnie jak płaszcz(…)” – napisze potem w swojej pierwszej książce. (Dzisiaj ten fragment umieszczony jest wśród cytatów z literatury światowej „z ducha ogrodów”). Książkę zaczęła pisać 7 maja 1897 roku, a skończyła w marcu następnego roku. Zatytułowała ją „Elizabeth i jej ogród” , podpisując się tylko imieniem. Niezbyt dobrze by przyjęto, gdyby hrabina podpisała się całym nazwiskiem pod jakąś książką… Sama zawiozła ją na niedaleką stacyjkę kolejową, na której zatrzymywał się pociąg do Berlina, stamtąd przesyłka trafiła do londyńskiego wydawnictwa Macmillan.
Autobiograficzna powieść dowcipnie i z lekką ironią opisująca codzienność pomorskiej wsi trafiła do angielskiego czytelnika. Pierwszy nakład rozszedł się błyskawicznie, recenzje w prasie były pochlebne - ,„Mała kometa na literackim niebie Londynu”, pisano. Krytycy chwalili oryginalny współczesny język, wnikliwość autorki w opisywaniu ówczesnych obyczajów, bezkompromisowość w obronie uciskanych kobiet, od robotnic polnych poczynając, na nierozumianych damach z wyższych sfer kończąc. To również fascynujący pamiętnik namiętnej ogrodniczki – podkreślano – która tworzy swój mały raj wśród pomorskich kartofli, łubinu i łanów zboża… Ktoś ironizował, że po tej lekturze Angielki chwytały za szpadel i biegły do ogrodu, bez względu na to, czy znały się na ogrodnictwie, czy nie. No i zastanawiano się, kim jest ta tajemnicza Elizabeth, która w dzisiejszych Rzędzinach pisała już swoją następną książkę.
Było to „Samotne lato”, które też stało się bestsellerem. Hrabina często wyjeżdżała do Londynu, gdzie bywała na tamtejszych salonach, brała udział w ciekawych dyskusjach o polityce, obyczajach. Był to czas przemian cywilizacyjnych, rozwoju przemysłu, zmian obyczajowych. W pomorskim domu czas płynął jej na pisaniu, opiece nad dziećmi, pracy w ogrodzie i scysjach z mężem. „Dzisiaj znowu była awantura, Henning chce dziecka, a ja nie”, zanotuje któregoś dnia w swoim pamiętniku. Cała wieś karmiąca się plotkami z dworu opowiada, jak hrabina każe swoim dzieciom biegać po długich parkowych alejach. Są w parku boiska do gry i korty tenisowe. Na początku ubiegłego wieku w rzędzińskim pałacu pojawiają się nauczyciele angielskiego, głównie studenci Cambridge, a wśród nich przyszli pisarze Edward M. Forster i Hugh Walpole. Ten pierwszy tutaj kończy swoją debiutancką powieść Gdzie anioły lękają się stąpać, drugi swoją zaczyna. Obaj wioskę Nassenheide i gospodynię pałacu, z którą prowadzili intelektualne rozmowy, będą wspominać w swoich pamiętnikach.
Miała 25 lat, skończone studia muzyczne i kompleksy, jako że czuła się już nieco lekceważoną w towarzystwie starą panną, gdy we Włoszech poznała starszego o piętnaście lat wdowca, byłego oficera pruskiej kawalerii Henninga von Arnima. Był on jedynym synem Harry’ego grafa von Arnim-Suckowa i Elisabeth Louise von Prillwitz, córki z morganatycznego związku księcia Augusta von Preuβen i polskiej, jak twierdzą niektórzy biografowie, tancerki Auguste Arendt.
Nazwisko Prillwitz pochodzi od nazwy miejscowości w zachodniopomorskiem, podarowanej przez księcia babce Henninga. Dzisiaj nazywa się ona Przelewice i słynie z pięknego ogrodu dendrologicznego. Arnim oświadcza się May, ku radości jej rodziców. Po ślubie Elizabeth zostaje hrabiną. I wszystko się odmienia. „Jak tylko wzięli ślub, zmieniło się zachowanie Henninga w stosunku do angielskiej żony. Była już jego własnością – Niemką”, pisze jej angielska biografka. Być Niemką to znaczy nie myśleć samodzielnie i nie narzekać, o czym też wkrótce boleśnie przekonuje się młoda pani Arnim, gdy „z moralnego i patriotycznego” powodu odmawia się jej narkozy podczas dwóch pierwszych bardzo ciężkich porodów w Berlinie. Wie, że mąż oczekuje od niej jednego: by była prawdziwą pruską żoną i urodziła mu syna. W otoczeniu berlińskiej rodziny męża czuje się samotna, nieszczęśliwa, tęskni za swoimi bliskimi, których zostawiła w Londynie.
Aż nadchodzi ten dzień – 18 marca 1896 roku. Na szczecińskim dworcu, który do dzisiaj niewiele się zmienił, wysiada z pociągu hrabina von Arnim i jej mąż. Czeka na nich powóz, którym jadą do pomorskich włości hrabiego, do wsi Nassenheide (dziś Rzędziny). Do zwyczaju należy, by nową szkołę otwierała żona dziedzica. Później Elizabeth idzie na samotny spacer do opuszczonego ogrodu. „Nie wiem, czy to zapach mokrej ziemi a może zbutwiałych liści przypomniał mi nagle dzieciństwo i wszystkie szczęśliwe dni, które przeżyłam w ogrodzie (…) Wczesny marzec, szare, spokojne niebo i brunatna cicha ziemia; nagość i jakiś smutek na dworze w tej wilgoci i ciszy, ale ja tam stałam w dziecięcym zachwycie pierwszymi powiewami wiosny i pięć zmarnowanych lat opadło ze mnie jak płaszcz(…)” – napisze potem w swojej pierwszej książce. (Dzisiaj ten fragment umieszczony jest wśród cytatów z literatury światowej „z ducha ogrodów”). Książkę zaczęła pisać 7 maja 1897 roku, a skończyła w marcu następnego roku. Zatytułowała ją „Elizabeth i jej ogród” , podpisując się tylko imieniem. Niezbyt dobrze by przyjęto, gdyby hrabina podpisała się całym nazwiskiem pod jakąś książką… Sama zawiozła ją na niedaleką stacyjkę kolejową, na której zatrzymywał się pociąg do Berlina, stamtąd przesyłka trafiła do londyńskiego wydawnictwa Macmillan.
Autobiograficzna powieść dowcipnie i z lekką ironią opisująca codzienność pomorskiej wsi trafiła do angielskiego czytelnika. Pierwszy nakład rozszedł się błyskawicznie, recenzje w prasie były pochlebne - ,„Mała kometa na literackim niebie Londynu”, pisano. Krytycy chwalili oryginalny współczesny język, wnikliwość autorki w opisywaniu ówczesnych obyczajów, bezkompromisowość w obronie uciskanych kobiet, od robotnic polnych poczynając, na nierozumianych damach z wyższych sfer kończąc. To również fascynujący pamiętnik namiętnej ogrodniczki – podkreślano – która tworzy swój mały raj wśród pomorskich kartofli, łubinu i łanów zboża… Ktoś ironizował, że po tej lekturze Angielki chwytały za szpadel i biegły do ogrodu, bez względu na to, czy znały się na ogrodnictwie, czy nie. No i zastanawiano się, kim jest ta tajemnicza Elizabeth, która w dzisiejszych Rzędzinach pisała już swoją następną książkę.
Było to „Samotne lato”, które też stało się bestsellerem. Hrabina często wyjeżdżała do Londynu, gdzie bywała na tamtejszych salonach, brała udział w ciekawych dyskusjach o polityce, obyczajach. Był to czas przemian cywilizacyjnych, rozwoju przemysłu, zmian obyczajowych. W pomorskim domu czas płynął jej na pisaniu, opiece nad dziećmi, pracy w ogrodzie i scysjach z mężem. „Dzisiaj znowu była awantura, Henning chce dziecka, a ja nie”, zanotuje któregoś dnia w swoim pamiętniku. Cała wieś karmiąca się plotkami z dworu opowiada, jak hrabina każe swoim dzieciom biegać po długich parkowych alejach. Są w parku boiska do gry i korty tenisowe. Na początku ubiegłego wieku w rzędzińskim pałacu pojawiają się nauczyciele angielskiego, głównie studenci Cambridge, a wśród nich przyszli pisarze Edward M. Forster i Hugh Walpole. Ten pierwszy tutaj kończy swoją debiutancką powieść Gdzie anioły lękają się stąpać, drugi swoją zaczyna. Obaj wioskę Nassenheide i gospodynię pałacu, z którą prowadzili intelektualne rozmowy, będą wspominać w swoich pamiętnikach.