filmov
tv
Nawałnica - Dziemiany 11.08.2017. Polecam przeczytać cały opis i obejrzeć do końca.
Показать описание
Miała być piękna burza a skończyło się ewakuacją kobiet, psów, butelki wódki i jednego informatyka do piwnicy.
Materiał edytowany (powycinałem jak gadamy głupoty i dłużyzny) a od 2:06 już idzie tak jak było.
Edit 23.08.2017: Byliśmy na działce w środku lasu, kawałek przed Dziemianami (od strony Kościerzyny). Siedzieliśmy na tarasie i popijając piwko ze znajomymi, obserwowaliśmy między drzewami rozbłyski nieba na horyzoncie. Od czasu do czasu zerkając na mapę wyładowań (nie zwracałem uwagi na to jaka to burza, a tylko dokąd zmierza) żyłem w przeświadczeniu, że nic strasznego się na Kaszubach stać nie może a burza nas minie. Oczywiście w radiu (nie mam tam TV, bo to w końcu las i tam się jedzie wypocząć) zero jakichkolwiek ostrzeżeń. W pewnym momencie zauważyłem, że burza zaczyna przybierać na sile i wg mapy kieruje się w naszą stronę. Cały zadowolony z nadchodzącego widowiska, zacząłem nagrywać. Na początku dyskoteka i wiatr, ale bez deszczu. Gdy już zaczęło zacinać deszczem, przenieśliśmy się z kolegą na ganek by dalej obserwować niezwykły pokaz siły natury jakiego w życiu jeszcze nie widzieliśmy. Spektakl było o tyle niepowtarzalny, że prawie ciągle błyskało - praktycznie bez przerwy a do tego było jasno jak w dzień. Poszczególnych grzmotów nie było słychać wcale, a jedynie jeden wielki i ciągły huk. Co, jak się później okazało zagłuszało trzaski łamanych drzew (1:25 na filmie, a potem uderzenie w dach, czego też nie słyszeliśmy). Wlepiając swój wzrok w niebo, jak zaczarowani, nie zauważyliśmy też, że las przed nami jakby lekko się przerzedził. W pewnym momencie wiatr na chwilę prawie ustał, by po 30 sec wrócić z zwielokrotnioną siłą (i to co wcześniej brałem za dźwięki wyładowań, okazało się być setkami łamiących się i lecących w naszym kierunku drzew), bo wiatr wzmógł się jeszcze bardziej... tak, że nie było już prawie nic widać (zrobiło się siwo od poziomego deszczu). Coś mnie nagle tknęło, że lepiej będzie sprowadzić ludzi jak najszybciej do piwnicy.
Gdy burza zelżała ruszyliśmy w teren, przedzierając się nad i pod połamanymi drzewami by sprawdzić czy nikt nie został ranny i nie potrzebuje pomocy. Nad naszymi głowami łamały się kolejne drzewa... Dziś zdaje sobie sprawę jak to głupie było ale zrobił bym to jeszcze raz.
Chyba tylko cudem nikomu nic się nie stało, jedynie straty materialne.
Materiał edytowany (powycinałem jak gadamy głupoty i dłużyzny) a od 2:06 już idzie tak jak było.
Edit 23.08.2017: Byliśmy na działce w środku lasu, kawałek przed Dziemianami (od strony Kościerzyny). Siedzieliśmy na tarasie i popijając piwko ze znajomymi, obserwowaliśmy między drzewami rozbłyski nieba na horyzoncie. Od czasu do czasu zerkając na mapę wyładowań (nie zwracałem uwagi na to jaka to burza, a tylko dokąd zmierza) żyłem w przeświadczeniu, że nic strasznego się na Kaszubach stać nie może a burza nas minie. Oczywiście w radiu (nie mam tam TV, bo to w końcu las i tam się jedzie wypocząć) zero jakichkolwiek ostrzeżeń. W pewnym momencie zauważyłem, że burza zaczyna przybierać na sile i wg mapy kieruje się w naszą stronę. Cały zadowolony z nadchodzącego widowiska, zacząłem nagrywać. Na początku dyskoteka i wiatr, ale bez deszczu. Gdy już zaczęło zacinać deszczem, przenieśliśmy się z kolegą na ganek by dalej obserwować niezwykły pokaz siły natury jakiego w życiu jeszcze nie widzieliśmy. Spektakl było o tyle niepowtarzalny, że prawie ciągle błyskało - praktycznie bez przerwy a do tego było jasno jak w dzień. Poszczególnych grzmotów nie było słychać wcale, a jedynie jeden wielki i ciągły huk. Co, jak się później okazało zagłuszało trzaski łamanych drzew (1:25 na filmie, a potem uderzenie w dach, czego też nie słyszeliśmy). Wlepiając swój wzrok w niebo, jak zaczarowani, nie zauważyliśmy też, że las przed nami jakby lekko się przerzedził. W pewnym momencie wiatr na chwilę prawie ustał, by po 30 sec wrócić z zwielokrotnioną siłą (i to co wcześniej brałem za dźwięki wyładowań, okazało się być setkami łamiących się i lecących w naszym kierunku drzew), bo wiatr wzmógł się jeszcze bardziej... tak, że nie było już prawie nic widać (zrobiło się siwo od poziomego deszczu). Coś mnie nagle tknęło, że lepiej będzie sprowadzić ludzi jak najszybciej do piwnicy.
Gdy burza zelżała ruszyliśmy w teren, przedzierając się nad i pod połamanymi drzewami by sprawdzić czy nikt nie został ranny i nie potrzebuje pomocy. Nad naszymi głowami łamały się kolejne drzewa... Dziś zdaje sobie sprawę jak to głupie było ale zrobił bym to jeszcze raz.
Chyba tylko cudem nikomu nic się nie stało, jedynie straty materialne.
Комментарии