filmov
tv
Tusk wyjątkowo źle rozpoczął sezon powołań dla neosędziów. To efekt większego dealu z prezydentem?
Показать описание
[AUTOPROMOCJA] Cały odcinek w formie wideo obejrzysz tutaj:
Donald Tusk wyjątkowo źle rozpoczął sezon powołań nowych prezesów izb Sądu Najwyższego. Procedura wygląda tak, że prezydent wyznacza sędziego z danej izby, który ma przeprowadzić wybory, a premier daje na to swoją zgodę — podpisując kontrasygnatę.
Szkopuł w tym, że Donald Tusk zgodził się, aby wybory w Izbie Cywilnej SN przeprowadził Krzysztof Wesołowski, który jest neosędzią. To pierwsza sytuacja, w której Tusk oficjalnie zaakceptował neosędziego — dlatego organizacje sędziowskie zawyły. Do tego twardy elektorat KO się wściekł do tego stopnia, że w mediach społecznościowych pojawiły się pełne oburzenia, ostre wpisy krytykujące Tuska ze strony ludzi, którzy od dekad stoją za nim murem.
Tusk uderzył się w piersi: — Nie będę owijał w bawełnę. Nastąpił błąd. Doszło do sytuacji, do której nie powinno dojść. Jak państwo się orientujecie, zadaniem premiera jest podpisywanie setek dokumentów. Urzędnik odpowiedzialny za przygotowanie tych dokumentów do podpisywania nie dostrzegł polityczności dokumentu, który stanowił o nominacji dla neosędziego przez prezydenta — powiedział Tusk, wskazując, że winny jest minister Maciej Berek, prawny ekspert, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. — Paradoks polega na tym, że minister Maciej Berek jest jednym z najbardziej kompetentnych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem — dodał premier, tłumacząc, czemu nie zdymisjonował ministra.
Mamy z tym dictum premiera pewien problem. Otóż Berek od samego początku był wyjątkowo ostrożny przy wyborze sędziego, który miałby przeprowadzić wybory w Sądzie Najwyższym — jest niebywale krytyczny wobec sądowych ekscesów PiS i cięty na neosędziów. Pierwszą kandydatką Dudy była Małgorzata Manowska, I prezes SN, i jedna z jego najbardziej zaufanych sędziów, która również pracuje w Izbie Cywilnej SN. Ale — jak słyszymy w otoczeniu Dudy — Berek na to nie przystał. Prawnicy związani z Ministerstwem Sprawiedliwości potwierdzają tę wersję wydarzeń.
Donald Tusk wyjątkowo źle rozpoczął sezon powołań nowych prezesów izb Sądu Najwyższego. Procedura wygląda tak, że prezydent wyznacza sędziego z danej izby, który ma przeprowadzić wybory, a premier daje na to swoją zgodę — podpisując kontrasygnatę.
Szkopuł w tym, że Donald Tusk zgodził się, aby wybory w Izbie Cywilnej SN przeprowadził Krzysztof Wesołowski, który jest neosędzią. To pierwsza sytuacja, w której Tusk oficjalnie zaakceptował neosędziego — dlatego organizacje sędziowskie zawyły. Do tego twardy elektorat KO się wściekł do tego stopnia, że w mediach społecznościowych pojawiły się pełne oburzenia, ostre wpisy krytykujące Tuska ze strony ludzi, którzy od dekad stoją za nim murem.
Tusk uderzył się w piersi: — Nie będę owijał w bawełnę. Nastąpił błąd. Doszło do sytuacji, do której nie powinno dojść. Jak państwo się orientujecie, zadaniem premiera jest podpisywanie setek dokumentów. Urzędnik odpowiedzialny za przygotowanie tych dokumentów do podpisywania nie dostrzegł polityczności dokumentu, który stanowił o nominacji dla neosędziego przez prezydenta — powiedział Tusk, wskazując, że winny jest minister Maciej Berek, prawny ekspert, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. — Paradoks polega na tym, że minister Maciej Berek jest jednym z najbardziej kompetentnych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem — dodał premier, tłumacząc, czemu nie zdymisjonował ministra.
Mamy z tym dictum premiera pewien problem. Otóż Berek od samego początku był wyjątkowo ostrożny przy wyborze sędziego, który miałby przeprowadzić wybory w Sądzie Najwyższym — jest niebywale krytyczny wobec sądowych ekscesów PiS i cięty na neosędziów. Pierwszą kandydatką Dudy była Małgorzata Manowska, I prezes SN, i jedna z jego najbardziej zaufanych sędziów, która również pracuje w Izbie Cywilnej SN. Ale — jak słyszymy w otoczeniu Dudy — Berek na to nie przystał. Prawnicy związani z Ministerstwem Sprawiedliwości potwierdzają tę wersję wydarzeń.
Комментарии