UZALEŻNIENIE od PRZYJEMNOŚCI Przejmuje Twoje Życie | Carl Jung

preview_player
Показать описание
0:06 Iluzja przyjemności: Pytanie, które zmienia wszystko
2:58 Psychologiczne i filozoficzne korzenie uzależnienia
7:32 Jak przyjemność kształtuje nasze życie
13:20 Nowa droga ku prawdziwemu spełnieniu

Uzależnienie od przyjemności – ukryta pułapka współczesnego świata!

W dzisiejszym społeczeństwie przyjemność stała się towarem, który konsumujemy na każdym kroku. Nowe gadżety, kolejna podróż, momentalne zadowolenie – wszystko to wydaje się kluczem do szczęścia. Ale co, jeśli to tylko pułapka? Co, jeśli przyjemność, którą tak desperacko szukamy, staje się pułapką, która oddala nas od prawdziwego spełnienia i sensu życia?

W tym filmie odkryjemy, dlaczego współczesne społeczeństwo uzależnia nas od chwilowych przyjemności i jakie mają one konsekwencje na poziomie indywidualnym i społecznym. Zgłębimy psychologiczne i filozoficzne korzenie tego zjawiska oraz pokażemy, jak uwolnić się od tej pułapki, zmieniając sposób myślenia i podejście do życia.

Zastanów się:
Czy naprawdę czujesz się spełniony, goniąc za każdą nowinką?
Jak przyjemność staje się pułapką, z której nie potrafimy się uwolnić?
Jak odzyskać kontrolę nad własnym życiem, nie dając się wciągnąć w niekończący się cykl konsumpcji?

Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w tym filmie. Przełammy razem uzależnienie od przyjemności i zacznijmy żyć pełnią życia!

#Hedonizm #Filozofia #SensŻycia #KryzysEgzystencjalny #Mądrość #Dopamina

Рекомендации по теме
Комментарии
Автор

Cóż, wysłuchałem dziś rano przypadkowo jednego pańskiego podcastu i już usłużny algorytm podsunął mi następny, dość podobny tematycznie. Pozwoliłem sobie na komentarz poprzedniego, więc skomentuję i ten. Zgadzam się z większością tego co pan mówi, choć daleko mi do pańskiego optymizmu ( nawiązuję tutaj także do pańskiej odpowiedzi na mój poprzedni komentarz ). Wulgaryzując nieco problem, proponuje pan cherlawemu młodzieńcowi całkowicie sensowną rzecz: weź się chłopcze za siebie, zacznij biegać i ćwiczyć na siłowni 5 dni w tygodniu, to zobaczysz jak za kilka lat po wielu żmudnych ćwiczeniach będziesz świetnie wyglądał i wszystkie dziewczyny będą się za tobą oglądały. A tak przy okazji, młodzieńcze, nie wolno ci zapominać o odpowiedniej diecie, wiesz, te wszystkie desery, piwko itd. No fajnie, ciekawe jaki procent cherlawych młodzieńców skorzysta z tej porady. Odpowie pan, że ziarnko do ziarnka a zbierze się miarka. Albo że należy siać nieustannie, to zawsze jakieś nasionko wzejdzie. Cóż, być może. Ale nasz cherlawy młodzieniec najpewniej odpowie: a tam...po co się tak męczyć skoro natychmiastowa gratyfikacja jest w zasięgu ręki i wystarczy coś tam jedynie kliknąć w komputerze lub zanurzyć się w świecie wirtualnej gry i zabić parę potworów.
Powołuje się pan na Sartre'a, Nietzschego, Huxleya, czy Junga i cytuje ich mądrości. Ja się z tymi mądrościami w większości zgadzam, bo one same w sobie są słuszne. Rzecz w tym, iż wartość owych mądrości zaczyna być względna, gdy spojrzymy sobie na życie ich głosicieli. Sartre ( generalnie odrażający człowiek), był uzależniony od alkoholu i amfetaminy. Nietzsche już jako młody człowiek zażywał wodzian chloralu, który przed wynalezieniem barbituranów był popularnym lekiem nasennym, a jednocześnie dawał niezłe "odloty". W końcowej fazie życia stał się, jak to wtedy mówiony, obłąkany. Czym było owo obłąkanie, dokładnie nie wiadomo. Przypuszcza się, że mogło chodzić o psychiczno-neurologiczne skutki kiły trzeciorzędowej, bo w młodości przyplątała mu się ta kiła, zwana wtedy syfilisem. Nota bene to jest też przypadek Lenina i naszego marszałka Piłsudskiego. Huxley....Cóż, lubiłem go jako pisarza, błyskotliwego aforystę, wręcz filozofa. Ale Huxley to psylocybina, meskalina, LSD i pewnie jeszcze tuzin innych tego typu substancji. Czytałem kiedyś jego "Drzwi percepcji". On tego wcale nie ukrywał i nawet własną żonę namówił na owe eksperymenty. Jak dla mnie, Huxley, podobnie jak dwaj poprzedni filozofowie, jest wątpliwym autorytetem w kwestii jak żyć. Biedny, pogubiony człowiek o wybitnej inteligencji, walczący całe życie ze swymi demonami. Z Jungiem też mam problem. To dziwny człowiek. Osobowość schizoidalna, spectrum autyzmu, być może zespół Aspergera. Kiedyś czytałem nieco na ten temat. Brał czy nie brał? Skłaniałbym się do tezy, że brał jak najbardziej. Jego pierwszy mistrz, Freud był znanym kokainistą. Oni wtedy w większości brali.
Te substancje to była ich soma. Sami ją namiętnie przyjmowali, a nam maluczkim wciskali kit o samodoskonaleniu duchownym, o pracy nad sobą i konieczności walki z własnymi chuciami. Grali nieczysto, a wszem i wobec głosili zasady fair play. Dla mnie to nieuczciwe. Można na ten zarzut odpowiedzieć jak pewien duszpasterz w znanej anegdocie, kiedy to zarzucono mu hipokryzję: wierni moi, czyńcie jako mówię, a nie jako robię. Albo jak ten drugi duszpasterz z innej anegdoty, który nie owijając niczego w bawełnę miał odpowiedzieć: a czy widzieliście bracia moi, by drogowskaz podążał w kierunku, który wskazuje?
I tak toczy się światek, że zacytuję Woltera. Mądre rady dla maluczkich, a sami grzeszymy w najlepsze.
Reasumując, bo widzę, że ten komentarz też stał się dłuższy, niż pierwotnie zamierzałem, ja nie neguję konieczności wyrwania się z Matriksa i też uważam, że uleganie pokusie natychmiastowej gratyfikacji jest złe. Te skoki dopaminy po otrzymaniu jakiegoś durnego lajka, ta ciągła potrzeba walidacji na Facebooku, Twitterze lub Tinderze. Ale to jest soma ogromnej większości ludzi i podstawowa znajomość psychologii i socjologii mówi nam, że oni z tego nie zrezygnują sami. A system będzie ich jeszcze bardziej w to wpędzał. Ci, którzy mają dla nich mądre rady, sami brali somę, tylko ona inaczej się wtedy nazywała. Obłudni i grzeszni moraliści nie mogą być wiarygodnymi autorytetami. Cóż, pewnie większość ludzi bez somy już nie może. A jej będzie coraz więcej i będzie ona coraz lepszej jakości.
Nie chcę absolutnie podważać pana wiary w sens niesienia ludowi kaganka oświaty. Chrześcijanie twierdzą, że nasz Pan z każdej zbłąkanej owieczki, która w końcu odnalazła drogę do zagrody się raduje. A na bramie Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie jest napisane: kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat. Cóż, nie jestem chrześcijaninem, ani Żydem i nie kupuję tego. Powodzenia jednak życzę w tej, moim zdaniem, orce na ugorze. Pozostaję z szacunkiem.

mariuszwilczynski
visit shbcf.ru